sobota, 30 marca 2013

Rozdział 18


Kiedy weszliśmy do szpitalnej salki, Carlos leżał na łóżku pogrążony we śnie. Nie potrafiłam przestać płakać, czułam się temu winna. Czułam się winna temu, że Carlos leżał tu z mojego powodu. To mój temat wywołał bójkę pomiędzy chłopcami – Carlosem i Ianem. Także nie potrafiła ze spokojem, tak jak polecał mi James patrzeć, jak on leży w tych wszystkich bandażach, poobijany, posiniaczony. Oboje z Jamesem usiedliśmy na krzesełkach dostawionych do szpitalnego łóżka. James usiadł naprzeciw mnie, po drugiej stronie łóżka.
- Mała, nie płacz – James uśmiechnął się się do mnie pokrzepiająco. Ale co mi z tego, że ktoś będzie próbował mnie pocieszyć. Nie jestem małym dzieckiem, przecież rozumiem o wiele więcej, niż ktokolwiek mógłby pomyśleć.
- James, czy ty nie rozumiesz ? Jak mogę nie płakać ? To ja doprowadziłam do stanu w jakim teraz on się znajduje.
- Słucham co ty opowiadasz ? Dziewczyno to nie jest Twoja wina, w żadnym stopniu się do tego nie przyczyniłaś. Nie ty jesteś odpowiedzialna za stan w jakim znajduje się Carlos. Przestań tak myśleć.
- Martwię się o niego James
- My też. W nocy nie zmrużyliśmy oka, ale słyszałaś co powiedział lekarz. Operacja się powiodła. Teraz już będzie tylko lepiej.
- Wiem – swoimi dłońmi ujęłam dłoń Carlosa.

Siedzieliśmy w ciszy. Pustka. Żadne z nas nie miało ochoty na rozmowę. Oboje się martwiliśmy i nieważne co mówił James, doskonale wiedziałam , że on bardzo martwi się o przyjaciela. Poczułam lekki uścisk w dłoni. Podniosłam wzrok do góry i napotkałam duże brązowe oczy należące do Carlosa. Starał się uśmiechnąć, ale zamiast tego na twarzy się pojawił grymas bólu.
-Wszystko porządku? Mam zawołać pielęgniarkę?
-Nie, spokojnie – ledwo to z siebie wydusił, a do tego miał ochrypły głos.
- Jak się czujesz? Ja tak bardzo Cię przepraszam.
-Za co ty mnie przepraszasz ?
- Wariatka sobie ubzdurała, że to przez nią leżysz w szpitalu – wtrącił James.
- Przecież to nie ty mnie pobiłaś. Prawdę mówiąc to ja powinienem Ciebie przeprosić. Za ten wczorajszy incydent. Nie wiedziałem, że to był Twój brat. Przepraszam
- Nie przepraszaj. Rozumiem Cię. Zobaczyłeś swoją byłą dziewczynę całującą się z nowym facetem. To przykre. Uwierz mi, wiem coś o tym.
- Właściwie nie wiem dlaczego wtedy tak się zdenerwowałem. Dopiero kiedy odeszłaś wściekła na mnie, zrozumiałem, że Jessica to już zamknięty rozdział. Zyskałem pewność, że ja już jej nie kocham. Nie kocham jej bo…
W tej samej chwili do Sali wpadł od tak sobie szanowny przyjaciel naszego poszkodowanego – Ian.
- Wyjdź! Wyjdź i nigdy tu nie wracaj – z krzesełka poderwał się James. Szarpnął blondyna za koszulkę i wypchnął z Sali. Sama chętnie bym to uczyniła
- Zabieraj te łapy! Nie przyszedłem do Ciebie!
- Ian musimy pogadać – musiałam wyjaśnić z nim sobie co nieco
- A o czym ty chcesz ze mną rozmawiać ?
- Się dowiesz
Wyszliśmy na korytarz
- Możesz mi powiedzieć co ty do cholery jasnej wyczyniasz ?
- Nie rozumiem
- No pewnie, że nie rozumiesz. Za głupi jesteś, żeby zrozumieć. Mógłbyś mi powiedzieć od kiedy jestem Twoją dziewczyną ? Chyba mnie sporo ominęło
- Myślałem, że Ci ze mną dobrze ? No na pewno tak jest. Prawda ? – dłonią musnął mój policzek, a później zamknął mnie w mocnym uścisku.
- Puść mnie! – próbowałam mu się wyrwać ale ten zatkał mi usta dłonią.
- Niegrzeczna dziewczynka. Czemu się tak rzucasz, kochanie ? Wiesz, że jesteś ze mną bezpieczna.
Chciałam od niego uciec, ale bardzo mocno mnie obejmował, a na dodatek cały czas zakrywał mi usta dłonią. Kopnęłam go w krocze, co dało mi szanse ucieczki. Chciałam schować się w toalecie, ale jak na złość nie mogłam jej znaleźć. Bezsilnie oparłam się o ściane i osunęłam się w dół do pozycji siedzącej. Ukryłam twarz w dłoniach. Poczułam strach. Ian coraz częściej stawał się agresywny w mojej obecności, a teraz jeszcze to pobicie Carlosa. Poczułam silne ramię obejmujące mnie
- Zostaw mnie! Błagam Cię daj mi święty spokój!
-Karola, co się stało ?
-Jeju Kendall, przepraszam myślałam, że to… a zresztą to i tak nie jest teraz istotne. Chodź Carlos się już obudził, James jest teraz z nim – w tym momencie tak bardzo mi ulżyło. Czułam się bezpieczna.
-Powiedz co się stało…
- Nie naciskaj, to już nieważne.

Oboje weszliśmy do Sali Carlosa. Chłopcy zajęli się rozmową, natomiast ja siedziałam z myślami zupełnie gdzie indziej. Od czasu do czasu tylko przytakiwałam i starałam się w miarę szczerze uśmiechać. Bałam się, nie czułam się bezpieczna kiedy wiedziałam, że Ian jest zdolny do wszystkiego. Byłam w kropce, nie wiedziałam co zrobić. Nawet nie spostrzegłam, kiedy zrobiło się całkiem ciemno. Spędziliśmy u Carlosa prawie cały dzień. Około godziny 9 wieczorem przyszedł do nas ten sam lekarz, który rozmawiał z nami przed południem. W grzeczny sposób nas wyprosił. W pewnym sensie go rozumiałam. Siedzieliśmy u naszego przyjaciela wiele godzin, a w ciągu dalszym był jeszcze słaby i wymagał sporo odpoczynku, aby jak najszybciej powrócić do zdrowia. Chłopcy podrzucili mnie do domu. Szybko się wykąpałam i padnięta położyłam się do łóżka.


_______________________________________________________________
Długo mnie nie było wiem ale nie mam żadnej motywacji ostatnio się zastanawiałam po co w ogóle udostępniam/ upubliczniam to co piszę. Zwątpiłam w tego bloga. Nikt go nie czyta, z jednej strony to jest trochę przykre ale z drugiej strony nikogo nie zmuszę. Zastanawiam się nad dalszym pisaniem...

WESOŁYCH ŚWIĄT <3

poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 17


- Karolina!Zaczekaj! – odwróciłam się i ujrzałam Jamesa, szeroko się uśmiechnęłam na jego widok. W ostatnich dniach bardzo go polubiłam. Może ktoś pomyśli, że się za krótko znamy, ale szczerze mogę powiedzieć, że zaczynam traktować tego wysokiego bruneta jak najlepszego przyjaciela i muszę przyznać, że bardzo bym chciała, aby w przyszłości tak było. Pokonałam odległość dzielącą mnie i chłopaka. Wiedziałam, że Ian trenuje Carlosa i to prędzej jego bym się tu spodziewała, natomiast James nigdy nie wspominał gdzie trenuje, o ile w ogóle coś trenuje.
- Cześć co ty tu robisz ? – spytaliśmy oboje jednocześnie. We mnie wzbudziło to falę niekontrolowanego śmiechu, natomiast kiedy spojrzałam na twarz Jamesa dostrzegłam jedynie cień uśmiechu, za którym krył się smutek. Nie miałam zielonego pojęcia dlaczego chłopak sprawiał wrażenie smutnego.
- James wszystko porządku ? – postanowiłam go grzecznie spytać, ale nie miałam zamiaru na niego naciskać. Nie to było moim celem. Chciałam tylko wiedzieć jeśli coś jest nie tak, a jeśli tak to służyłam pomocą, ale brunet sam powinien zdecydować, czy może mi zaufać i powiedzieć co się dzieje, czy może zdecyduje, że nie jestem właściwą osobą, aby mówić o swoich problemach. Z pewnością uszanuję jeśliby tak było. W pierwszej chwili chłopak wpatrywał się we mnie jakby nie zrozumiał o co przed chwilą go spytałam
- To ty nic nie wiesz ? – kiedy już wszystko do niego dotarło, udało mu się przemówić. Jego pytaniu towarzyszyło zdziwienie wypisane na twarzy. Teraz to mnie zamurowało. Niby o czym miałam wiedzieć? Chwilę się zastanowiłam, próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć, ale niestety nie miałam zielonego pojęcia, co James ma na myśli
- Przykro mi James ale ja niestety nie wiem co chcesz przez to powiedzieć
- Jeju, ty naprawdę nic nie wiesz – stwierdził nieco zdezorientowany – Ian Ci nic nie powiedział ?
- Ian?! – nawet nie zdałam sobie sprawy z tego, że krzyknęłam – Przepraszam, co Ian ma z tym wspólnego?
- Karola, nie będziemy tu rozmawiać. Przejdźmy się gdzieś. Pójdźmy gdzieś, gdzie będzie cicho a my będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
- Dobrze, może chodźmy do mnie. Rodzice są w pracy, a mój brat albo gdzieś wyszedł, albo gnije przed telewizorem. Jakby nie było, usiądziemy u mnie w pokoju i nikt ani nic nie będzie nam przeszkadzać.
- Dobrze. Na parkingu zaparkowany jest mój samochód, chodź. – skierowaliśmy się stronę wyjścia, aby po chwili znaleźć się na parkingu należącym do klubu fitness. Wsiedliśmy do czarnego sportowego auta, którego właścicielem oczywiście był James. Jechaliśmy w ciszy. Czułam, że coś jest nie tak, na szczęście zadzwonił telefon. Zaczęłam go szukać w swojej torebce, ale jak się okazało nie dzwonił mój telefon, a telefon bruneta prowadzącego samochód
- Cholera! Na śmierć zapomniałem. Obiecałem Kendallowi, że niedługo wrócę. Mogłabyś odebrać i powiedzieć, że niedługo będziemy ?
- Będziemy? James o co ch… ? – niestety chłopak nie dał skończyć mi pytania
- Proszę Cię odbierz i mu to powiedz.
- Jak chcesz…
Nacisnęłam zieloną słuchawkę na telefonie Jamesa
- James gdzie ty się do cholery podziewasz ? – przez słuchawkę wydarł się Kend
- Hej, Kendall to ja Karolina. James prosił przekazać, że będziemy za niedługo.
- Będziecie? Ty też ?
- Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, będę tam gdzie mnie zawiezie James, innego wyboru nie mam. Będziemy za niedługo – skończyłam zdanie i rozłączyłam się
- Nie powiesz gdzie jedziemy? – spytałam cały czas milczącego Jamesa. Drażniła mnie ta napięta sytuacja w samochodzie. Chłopak zachowywał się nie swojo.
- Nie chce teraz o tym gadać. Poczekasz 5 minut.
- Chyba nie mam wyjścia

Po upływie 5 może 10 minut, znaleźliśmy się na szpitalowym parkingu. Czułam coraz większe zdenerwowanie.
-Szpital ? James wybacz, ale ja nie rozumiem o co w tym wszystkim chodzi
- Szpital – powtórzył po mnie twierdząco – chodź wszystkiego dowiesz się w środku – kiedy skończył zdanie, odwrócił się do mnie plecami i wszedł do budynku. Podążałam za nim. Szedł bardzo szybko, nawet można by powiedzieć, że truchtał po szpitalnym korytarzu. Dotarliśmy do windy, do której oboje wsiedliśmy. James nacisnął przycisk z cyfrą „2” co oznaczało, że naszym celem jest właśnie te piętro. Kiedy wreszcie znaleźliśmy się na korytarzu drugiego piętra, ujrzałam siedzących na krzesłach Kendalla oraz Logana a także Sophie i Leah. Brakowało Carlosa. Bardzo mnie to zmartwiło, podbiegłam do grupki przyjaciół.
- Powiedzcie mi wreszcie co tu się dzieje. James nie chciał mi nic powiedzieć
Logan złapał mnie za ramiona i bardzo delikatnie obrócił. Teraz stałam twarzą w twarz z oszkloną szybą. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. W Sali leżał Carlos. Głowę miał zabandażowaną, a lewą rękę miał w gipsie
- Jego stan jest bardzo ciężki. Został pobity i wskutek tego pojawił się krwotok wewnętrzny żołądka. W nocy był operowany. Teraz czekamy aż się obudzi – Logan powiedział to ze łzami w oczach. Do Sali Latynosa wszedł lekarz z dwiema pielęgniarkami
- Kto mu to zrobił ? – rozpłakałam się. Kiedy ja się na niego wściekałam po wczorajszym wieczorze, on przebywał w szpitalu w stanie ciężkim, przebył poważną operację, a ja obrzucałam go błotem w moich myślach
- Nie domyślasz się ? – spytał mnie James
- Jakbym się domyślała to bym Ciebie nie pytała – warknęłam, co mogło brzmieć nieprzyjaźnie, ale wcale tak nie było, byłam wściekła na siebie.
- Twój chłopak
- Mój chłopak ?! Z całym szacunkiem James ale czy jesteś pewien tego co mówisz ? Nie mam chłopaka, ja nawet nie mam pojęcia kogo ty masz na myśli
- Jak to? To ty nie masz chłopaka ? Ale …
- Ale co ?!
- Ian mówił co innego. Powiedział Carlosowi, aby zostawił jego dziewczynę i to chodziło o Ciebie
- Słucham ? – miałam idiotyczne wrażenie, że się przesłyszałam. Szczerze mam dość tego całego typa. Owszem na początku mi się podobał, może nawet i byłam nim zauroczona ale teraz jedyne uczucie jakim darzyłam tego człowieka to nienawiść – Ian nigdy nie był, nie jest i nie będzie moim chłopakiem i nie mam zielonego pojęcia dlaczego się to powiedział – teraz rozpłakałam się na dobre. Po części czułam się winna. To przeze mnie Carlos leży teraz w szpitalu. Gdybym ich wszystkich nie poznała, gdybym nie poznała Iana, to Latynos byłby teraz zdrów. Ze szpitalnej salki wyszedł lekarz prowadzący naszego przyjaciela.
- Jak państwo wiedzą, ta noc była dla naszego pacjenta decydująca. Z ulgą mogę powiedzieć, że najgorsze już za nami, natomiast minie trochę czasu zanim państwa przyjaciel powróci do pełnej sprawności. Możecie go odwiedzić, prosiłbym aby w Sali przebywały 2 osoby, nie więcej. Pacjent teraz śpi więc proszę zachowywać się w miarę cicho i spokojnie, aby go nie zbudzić. Odpoczynek to teraz jego priorytet, aby mógł wrócić do zdrowia w miarę jak najszybciej – kiedy lekarz przekazał nam wszystkie informacje, oddalił się do swojego gabinetu
- Pozwolicie mi do niego wejść ? Bardzo was proszę
- Tak jasne ja wejdę z Tobą – James objął mnie ramieniem, wtuliłam się jak mała dziewczynka i rozpłakałam się jeszcze bardziej
- To my wrócimy do domu, coś zjemy, prześpimy się i popołudniu przyjedziemy. Zgoda ? – spytał nas Logan
- Jasne jedźcie. My z nim zostaniemy – odpowiedział im James i wszyscy się rozeszliśmy. My do Sali Carlosa, a reszta do domu.
__________________________________________________________________________

Żadna z was nie trafiła. Karolina nie zobaczyła ani Iana ani Carlosa :D choć początkowo miało być inaczej. Teraz mam mały zastój ale sądzę, że góra tydzień i kolejny rozdział się pojawi.

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 16


-Zostaw mnie! – wyrwałam swoją dłoń i przyspieszyłam kroku.
- Karolina, puść mnie do jasnej cholery! Ja nie mam pięciu lat i potrafię o siebie zadbać sam! Bez opieki żadnej niańki! – Mikołaj zaczął stawiać opory i próbował mi się wyrwać, jednak byłam na tyle wkurzona na Carlosa, za to, że rzucił się z pięściami na mojego brata, że zgromadziłam w sobie wszystkie siły i nawet nie chciałam słyszeć, że Mike ma jakiś sprzeciw.
- Ratuje Ci tyłek, idioto, więc rusz się, zanim na dobre wylądujesz na ostrym dyżurze – spojrzałam na twarz mojego brata i dopiero teraz dostrzegłam że z jego nosa leci obficie krew.
- O Boże! Krwawisz!
- Co ?!
- Czekaj, masz chusteczkę i przyłóż do nosa.
- Dzięki. Co za kretyn. Kto w ogóle był? Znasz go ?
- Nie przejmuj się nim, chodź idziemy do domu. Za dużo wrażeń jak na jeden wieczór

*Z perspektywy Carlosa*
- Karolina! Zaczekaj! Ja Cię przepraszam – złapałem ją za rękę
- Zostaw mnie! – wyrwała swoją dłoń i odbiegła
Cholera jasna! – uderzyłem dłonią w drzewo. Schrzaniłem, wszystko schrzaniłem. Po co ja się rzucałem na tego gościa, przecież on mi nic nie zrobiła. Całował się z Jess, ale przecież między nami już skończone. Zerwała ze mną miesiąc temu. Czemu ja się właściwie nią zamartwiam. Przecież ja już do niej nic nie czuję. Mimo wszystko, przykro było mi patrzeć jak całuje się z innym gościem. Na dodatek Karolinę bardzo to wkurzyło. Pierwszy raz do miesiąca spędziłem tak miło wieczór a teraz to schrzaniłem.
- Carlos, Carlos, Carlos, no pięknie, ciekawe co na to twoja nowa panienka. Wydaje mi się, że nie spodobało jej się to, że rzuciłeś się z pięściami na jej brata. – w cieniu pod drzewem stała Jessica z założonymi rękoma i dumną miną.
- Brat ? To był jej brat ?
-Yhym
- Właściwie skąd to wiesz?
- Byłam u nich parę razy w domu
- Dumna jesteś z siebie co ? – czemu ja wcześniej nie zauważyłem, jaka ona naprawdę jest. Odszedłem od niej i skierowałem się w stronę rozpalonego przez naszych przyjaciół ogniska. Byłem mega wkurzony. Zepsułem wszystko. Karolina pewnie mi tego nie wybaczy. Nie chciałbym jej stracić. Jako jedyna wysłuchała mnie, ale nie naciskała, sprawiła, że nie siedziałem sam smutny na plaży, a spędziłem miło wieczór.
- Cholera Carlos! Uważaj jak chodzisz – wpadłem na Kendalla a piwo trzymane przez niego w ręku wylądowało na jego koszulce – Stary, stało się coś?
- Jest wszystko porządku –warknąłem przez zaciśnięte zęby. – Kendall mam do Ciebie pytanie, ale chce szczerej odpowiedzi
- No słucham
- Ty i Karolina… wy naprawdę jesteście razem ?
- Udawaliśmy dziś parę, żeby was wkręcić. Widzieliście jak się całowaliśmy i wyciągnęliście pochopne wnioski, więc doszliśmy do porozumienia. Widzę, że ktoś tu się zakochała – wyższy ode mnie przyjaciel poczochrał mnie po głowie.
- A ty ? Przecież bez powodu byś jej nie pocałował ?
- Znam ją kilka dni ale mi się spodobała. Jest szczera, miła i skromna, nie zależy jej na naszej sławie tylko na nas. Ale między nami nic będzie
- Dlaczego tak uważasz ?
- Spytałem jej czy może chciałaby spróbować i mi powiedziała, że się za krótko znamy. Carlos to przez nią jesteś tak wkurzony ? Powiedz co się stało
- Nie przez nią. Sprawiła, że po raz pierwszy od miesiąca poczułem się szczęśliwy. Wściekły jestem na siebie, bo w ułamku sekundy to schrzaniłem, a teraz ona jest na mnie wściekła, mam tylko nadzieję, że mi wybaczy
- A co takiego zrobiłeś ?
- Rzuciłem się z pięściami na jej brata
- Co on Ci takiego zrobił ?
- Całował się z Jessicą, ale ja nie wiedziałem , że to jest jej brat
- Czujesz jeszcze coś do niej ?
- Teraz już mam pewność, że nie.
- Carlos, gdzieś ty był? Szukaliśmy Cię – po ramieniu poklepał mnie Logan a u jego boku stała Kate. Coś się między nimi kroi. To fajnie. Logan jest zadurzony w Kate już długi czas.
- Nie ważne – uśmiechnąłem się do przyjaciół i odszedłem. Nie chciałem znów odpowiadać na te wszystkie pytania „Gdzie byłes?” „Co robiłeś? „ „Co Cię ugryzło?”
Podszedł do mnie Ian, był mocno wstawiony, co było widać gołym okiem.
- I jak dobrze się bawisz ? Nie spodziewałem się, że aż tyle ludzi przyjdzie.
- Zostaw Karolinę w spokoju!
-Słucham ?
- Zostaw moją dziewczynę w spokoju! – szarpnął mnie za koszulkę i podniósł do góry
- Dziewczynę?!
- Jeszcze raz mam powtórzyć? – postawił mnie na ziemi i zaczął szarpać
- Co Cię opętało, jesteś pijany, zostaw mnie. A Karolina z tego co mi wiadomo nie jest Twoją dziewczyną – kopnął mnie w brzuch, zachwiałem się i poleciałem do tyłu, kopnął raz drugi. Ludzie się zlecieli a Logan, Kendall i James próbowali go odepchnąć ode mnie. Uderzył mnie jeden, ostatni raz, a moim oczom ukazały się gwiazdki. Straciłem przytomność.

*z perspektywy Karoliny*
Nie mogłam uwierzyć w to co się wczoraj wieczorem wydarzyło. Za dużo tego jak na jeden raz. Do domu musieliśmy wrócić na piechotę, Mikołaj był na mnie wściekły. Stwierdził, że jeszcze nigdy nie narobiłam mu takiego obciachu. Cholera o czym on mówi, uratowałam mu tyłek. Dziś miałam pierwsze zajęcia z tańca w klubie fitness i szczerze powiedziawszy nie miałam nastroju na wychodzenie z domu. Ale nie zmarnuję takiej okazji. Ogarnęłam się, zjadłam śniadanie i wzięłam ciuchy na zmianę. Miałam pół godziny do zajęć. Wyszłam z domu i wolnym krokiem szłam na zajęcia. Było mi smutno i właściwie sama nie potrafiłam określić dlaczego.  Może zbyt wiele sobie wyobrażałam, zbyt łatwo przyszło mi zaufać Carlosowi a on w dość szybkim tempie stracił moje zaufanie. Jedynie nie rozumiałam dlaczego się tak zdenerwował, przecież on i Mikołaj właściwie się nie znali. Moją głowę zaprzątały myśli, nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Byłam tak zamyślona, że nawet nie spostrzegłam kiedy znalazłam się przed wejściem do klubu fitness. Z kieszeni spodni wyjęłam iPoda i wyłączyłam go.
- Dzień dobry – zostałam przywitana przez młodą recepcjonistkę, na oko ze 2 może 3 lata starszą ode mnie.
- Dzień dobry.
- Na zajęcia taneczne? Dobrze pamiętam ?
- Tak
- W takim razie zapraszam do przebieralni, tu jest kluczyk do szafki. Kiedy będzie pani już gotowa zapraszam na salę znajdującą się po lewej stronie damskiej przebieralni. Zajęcia zaczynają się za 10 minut. Mam nadzieję, że będzie się pani podobać.
- Jestem Karolina – wyciągnęłam rękę w stronę recepcjonistki – nie lubię kiedy ludzie mówią mi na pan, pani, kiedy ja nawet szkoły nie skończyłam – uśmiechnęłam się a recepcjonistka odwzajemniła gest i także uścisnęła moją dłoń.
- Leighton, miło mi – na twarz dziewczyny wskoczył szczery uśmiech.
Zgarnęłam kluczyk do szafki i weszłam do damskiej przebieralni. Było to duże pomieszczenie ale aktualnie przebywałam w nim sama. Założyłam luźną białą koszulkę na ramiączkach i szare spodnie dresowe. W takim stroju mogłabym chodzić całe dnie. Założyłam swoje buty, przeznaczone do tańca i skierowałam się na salę, w której miały odbywać się zajęcia. Na Sali było 5 dziewczyn, z czego jedna okazała się naszą prowadzącą. Szczerze powiedziawszy spodziewałam się, że to będzie bardziej liczna grupa. W sumie może to i lepiej.
- Cześć dziewczyny. Nazywam się Zuria i będę prowadzić nasze zajęcia. Co prawda według listy miało być więcej osób, ale jestem pewna, że razem też będziemy się świetnie bawić.
Zuria wydawała się bardzo miłą dziewczyną i na wstępie. Poznałam także dziewczyny z grupy. Na zajęciach było dużo śmiechu, przećwiczyłyśmy jeden układ i nawet się nie zorientowałam, kiedy czas naszego spotkania dobiegł końca. Było świetnie. Pożegnałyśmy się z instruktorką i poszłyśmy z dziewczynami do przebieralni. Stwierdziłam, że wygodnie mi w dresie więc po powrocie do domu się umyję i przebiorę. Wzięłam swoje rzeczy z szafki i wymieniłam się numerami z koleżankami z grupy. Wyszłyśmy z przebieralni i poszłyśmy do recepcji. Angie, blondynka o niebieskich oczach zaproponowała, żebyśmy poszły teraz na kawę, żeby się lepiej poznać. Wszystkie przystałyśmy na to z ogromną radością. Oddałyśmy kluczyki od szafek recepcjonistce – Leighton i skierowałyśmy się do wyjścia.
- Karolina?! Zaczekaj! – odwróciłam się i zobaczyłam…

___________________________________________________________
Jest kolejny rozdział, a kolejny jest w połowie napisany. Powiem szczerze, że mam zachwianie emocjonalne i nie mogę się zdecydować. Mam 2 opcje, pomysły na to co ma dziać się dalej natomiast do każdego mam wątpliwości. Chodzi mi po głowie pewne rozwiązanie ale o tym się przekonacie już niedługo.
Ja zmykam do worda dalej pisać i pozostawiam wam zagadkę, kogo ujrzała Karolina ? 

środa, 6 lutego 2013

Rozdział 15


- Nie, Karolina, zostań, ja już po prostu nie daję rady. Byłem w związku od pół roku, myślałem, że jestem szczęśliwy, że ją też uszczęśliwiam. Szalałem za nią, dużo czasu i uwagi jej poświęcałem, byłem przy niej, kiedy tego potrzebowała. Nagle przyszła do mojego domu tak po prostu, ucieszyłem się, kiedy otworzyłem drzwi i ją tam ujrzałem. Ale sama rozmowa nie była dla mnie przyjemna. Zarzuciła mi, że ją zdradzam, że jestem nieuczciwy wobec niej, że knuję za jej plecami. Stwierdziła też, że ją zaniedbuje i za mało czasu jej poświęcam. Wybuchła kłótnia nie z tej ziemi, oboje na siebie zaczęliśmy krzyczeć, ale ja byłem zły o te wszystkie bzdury, te wszystkie oskarżenia, nie zdradzałem jej, byłem jej wierny, byłem na każde skinienie. Zabolało mnie jak cholera, a do tego doszedł jeszcze strach, że mogę ją stracić. Ostatecznie ze mną zerwała, oznajmiła, że skoro jej nie kocham to nasz związek nie ma sensu i wyszła. Z perspektywy czasu myślę, że ona chciała ze mną zerwać a te wszystkie kłamstwa to był jej czysty wymysł, musiała mieć jakiś pretekst. Nasze rozstanie wcale jej nie obeszło, a Logan widział jak całowała się z jakimś chłopakiem na mieście, więc szybko się pocieszyła.
- Jeju, Carlos, nie wiedziała, tak bardzo Cię przepraszam. Przeze mnie musiałeś do tego wracać, naprawdę bardzo mi przykro. Może jeszcze do siebie wrócicie. – Nie wierzyłam, że wypowiedziałam te ostatnie zdanie. Podobał mi się od momentu kiedy po raz pierwszy spotkaliśmy się na imprezie urodzinowej Jamesa. Ale właśnie dlatego, że sprawiał, że się rumieniłam do granic czerwoności, pragnęłam jego szczęścia, a skoro jego szczęściem jest jego była dziewczyna to życzyłam mu, żeby im się jeszcze razem ułożyło.
- Nie przepraszaj. To ja powinienem Ci podziękować, jesteś pierwszą osobą, której udało mi się to opowiedzieć, teraz jest mi lżej. Minął już miesiąc i cały miesiąc tłumiłem to w sobie. Teraz, dzięki Tobie udało mi się przeanalizować kilka spraw i te wszystkie kłamstwa o zdradzie itp. to musiała być jej sprawka. Może wcześniej znalazła sobie kogoś na moje miejsce, a nie chciała, żeby nasze rozstanie było z jej winy, więc nazmyślała trochę, żeby okazało się, że to moja wina. Boże, jaki ja byłem głupi, ona mnie wykorzystywała a ja byłem zaślepiony – po raz pierwszy tego wieczoru Carlos się uśmiechnął, ale nie wydaje mi się, żeby to był szczery uśmiech. Na pewno bardzo go bolało.
- Nie musisz udawać, że jest wszystko ok. Rozstania bolą, ale jak wylejesz to z siebie zawsze jest lżej a rany szybciej się zagoją. Uwierz wiem co mówię, chętnie Cię wysłucham teraz, w nocy, o północy kiedy tylko chcesz. Zapisze Ci swój numer, są wakacje czasu mam mnóstwo więc możesz walić o każdej porze dnia i nocy, zawsze znajdę czas dla Ciebie.
- Dziękuje, to bardzo miłe z Twojej strony. Jeszcze nikt nigdy nie był dla mnie tak uprzejmy. Ludzie są dla mnie mili, kiedy potrzebują czegoś. Chcą skorzystać z usług sławnego przyjaciela, ale oprócz chłopaków z zespołu no i oczywiście Sophie, Kate i Leah, którzy są dla mnie jak rodzina, to wszyscy myślą, że jestem w sobie zadufany tylko dlatego, że jestem sławny. A tak nie jest. Jestem normalnym chłopakiem, który ma pracę, w której kocha to co robi.
- Ja wcale nie mam Ciebie za zadufanego w sobie chłopaka, mimo, że znam Cię tylko kilka dni
- W takim razie bardzo się cieszę. Wiesz co ?
- Co ?
- Faktycznie mi lżej, wypłakałem się na Twoim ramieniu i wszystkie smutki odeszły na bok
- Może masz ochotę się przejść ? Z dala od tego tłumu, choć na chwilkę, hmmm, w ramach podziękowania za dobre serducho , co ty na to ?
- Nie wolisz pobyć z przyjaciółmi ?
- Będę z kobietą o dobrym sercu, z…
- z…. no powiedz, powiedziałeś A to powiedz B – zaśmiałam się, i właściwie nawet nie wiem, dlaczego, byłam szczęśliwa, że Latynos, który wytwarzał endorfiny w moim organizmie, zaprosił mnie na spacer. Tak, tak, tak, wolałabym powiedzieć na romantyczny spacer ale z Carlosem możemy być tylko przyjaciółmi. On ma już wybrankę swojego serca, a ja nią nie jestem.
- z przyjaciółką. – podniósł, dotąd opuszczoną głowę, a jego duże, brązowe oczy utkwiły wzrok w moich. Nie byłam w stanie ich od niego oderwać. Miałam ochotę wrzasnąć ze szczęścia najgłośniej jakbym tylko potrafiła, ale musiałam opanować swoje emocje. Carlos nie może się dowiedzieć, że  mi się podoba. Nawet nie ma takiej opcji.
- znamy się krótko to fakt, ale naprawdę czuję, jakbym Cię znał znacznie dłużej. Lubię Cię, a dzisiaj wysłuchałaś mnie i służyłaś dobrą radą. Nawet chłopakom z zespołu, z którymi znam się tyle lat, nie opowiadam o swoich głęboko skrytych uczuciach. To jak idziemy? Jak pójdziemy w tamtą stronę – dłonią wskazał kierunek za naszymi plecami – dotrzemy do wspaniałego miejsca, uwielbiam tam chodzić, kiedy jestem smutny, mam jakiś problem lub zwyczajnie chcę pobyć sam. Jeśli nie chcesz możemy pójść w stronę lasu, zwyczajnie na spacer bez żadnych widoczków, ewentualnie Twój przewodnik może obie te wycieczki połączyć w jedną wycieczkę ekskluzywną z upierdliwym chłopakiem u boku. Masz 3 opcje do wyboru – oboje się zaczęliśmy śmiać, a ja odważyłam się stuknąć po przyjacielsku Carlosa w ramię
- Wybieram ekskluzywną wycieczkę z upierdliwym chłopakiem u boku. Może jakoś go zniosę
- To Twój szczęśliwy dzień, upierdliwy chłopak okazał się Twoim przewodnikiem.
- Co za pech – cieszyłam się, że chłopak przestał się zamartwiać, na chwilę się oderwał i obojgu nam towarzyszył śmiech
-W takim razie za mną

Szliśmy brzegiem plaży cały czas rozmawiając, Carlos jest świetnym mężczyzną, z każdą chwilą byłam taka szczęśliwa. Zaczęliśmy wspinaczkę po stromym zboczu, towarzyszący mi Latynos był bardzo wysportowany, więc wspinaczka okazała się dla niego niczym szczególnym. Ja z tańcem miałam doczynienia od dziecka, jednakże zbocze okazało się zbyt strome dla mnie, a wspinaczka przysporzyła mi wiele kłopotów. Już po kilku metrach dopadła mnie potworna zadyszka a chwilę później źle postawiłam stopę na jednym z wielu porozrzucanych tutaj kamieniu.
- Auuu! – Ból był potworny, usiadłam na ziemi i złapałam się za kostkę.
- Karolina! Co się stało ? Wszystko w porządku ?
- Nie wiem, źle stanęłam i teraz bardzo boli mnie kostka – w moich oczach zebrały się łzy ból był nie do opisania, ale na moje szczęście powoli czułam ukojenie a to znaczy, że nic poważniejszego się nie stało.
- Pokaż nogę – chłopak obejrzał moją nogę a po chwili zaczął ją rozmasowywać
- Lepiej teraz ?
- Tak, ból powoli przechodzi. Dziękuje i Przepraszam, niezdara ze mnie
-Nie przepraszaj, właściwie to przeze mnie, twój przewodnik wybrał dość ekstremalną trasę. Dasz radę iść dalej ? Pomogę Ci wstać
- Dobra spróbujmy najwyżej się sturlam z powrotem w stronę plaży – złapałam za silne ramię chłopaka, a on objął mnie w pasie, pomagając mi wstać.
- Carlos przepraszam ale chyba nie dam rady iść, ból ustaje, ale mimo wszystko kostka cały czas mnie boli. Jeśli chcesz możesz iść, a ja tu zaczekam aż mi przejdzie.
- Żartujesz ? – Latynos był mocno zdziwiony moja propozycją, a jego mina doskonale o tym świadczyła.
- Wezmę Cię na barana, jesteśmy już blisko, tam sobie usiądziesz, posiedzimy chwilkę, aż noga wyzdrowieje i pójdziemy dalej, tak myślę, że na plażę możemy wrócić leśną drogą.
- Proszę Cię, nie będziesz mnie dźwigał, jeszcze ty sobie coś zrobisz.
- Ian jest, jaki jest ale trener to z niego świetny, spójrz na te mięśnie – miejsce bólu zajął teraz śmiech
- No dobrze
Chłopak posadził mnie sobie na barana i weszliśmy na szczyt góry z pięknym widokiem na całą plażę, ocean. Widać stąd było dosłownie wszystko, nawet naszą plażową imprezę. Był tłum ludzi. Wieczór już dawno nastał, gdyby nie rozpalone przez naszych znajomych ognisko, prawdopodobnie byłoby tu ciemno jak w egipskim grobowcu. Księżyc pięknie odbijał się w oceanie. Byłam zachwycona tym widokiem. Usiedliśmy na ogromnym kamieniu, już zapomniała o bólu w kostce. Napawałam się chwilą.
- Pięknie tutaj. Nie dziwię się Tobie, że lubisz tu przychodzić ze smutkiem, problemem, te miejsce ma swój urok.
- W takim razie cieszę się, że Ci się podoba.
Posiedzieliśmy tam jeszcze trochę i stwierdziliśmy, że pora się pokazać na plaży zanim zaczną nas szukać. Ruszyliśmy w stronę lasu. Drogą leśną szliśmy około 15 minut, aż doszliśmy do knajpki, która znajdowała się na tyłach plaży. Pod drzewem zobaczyłam całującego się Mika z Jessicą. Niestety nie tylko ja ich zobaczyłam, Carlos też ich dojrzał i wpadł w furię. Rzucił się z pięściami na mojego brata. Podbiegłam do nich szybko i usiłowałam ich rozdzielić.
- Carlos przestań do cholery jasnej! Co w Ciebie wstąpiło ?
Kiedy udało mi się ich rozdzielić, szarpnęłam Mikołaja za ramię i pociągnęłam w swoją stronę
- Dosyć tego wszystkiego na dziś, idziemy do domu – ciągnęłam go w stronę wyjścia z plaży, chciałam jak najszybciej stąd uciec.
- Karolina! Zaczekaj! Ja Cię przepraszam – za rękę złapał mnie Latynos
- Zostaw mnie! – wyrwałam swoją dłoń i przyspieszyłam kroku.
_________________________________________________________________________


Jak myślicie co było powodem, że Carlosowi włączył się agresor ?
Chciałabym wam wszystkim bardzo podziękować. Weszłam dziś na bloga i moim oczom ukazało się 7 cudownych komentarzy. W pierwszej chwili stwierdziłam , że z dzisiejszego przemęczania już mi się w oczach dwoi i troi, więc spojrzałam jeszcze raz i stwierdziłam, że muszę wyczyścić ekran byłam pewna, że mam tylko 1 komentarz ale kiedy kliknęłam moim oczom ukazało się 7 wspaniałych komentarzy za który z osobna bardzo dziękuje. Byłam dziś bardzo zmęczona ale dałyście mi potężny zastrzyk energii. Jesteście moim motorem napędowym do dalszego pisania. Kocham Was <3 Jesteście wielkie <3
Pragnę też podziękować najukochańszej przyjaciółce jaką mogłabym sobie tylko wymarzyć, nie będę wymieniać za co pragnę jej podziękować bo życia by mi nie starczyło na wymienianie. Karolina KOCHAM CIĘ przez wielkie K. Zapraszam na jej bloga, którego pewnie doskonale znacie i kochacie ( uznacie mnie za wariatkę ale jej bloga przeczytałam od początku do końca 4 razy a zamierzam 5 raz zacząć :P ) http://zakochana-rozmarzona.blogspot.com/
Pomimo, że przysypiałam już w ciągu dnia to zmotywowałam się i caluśki rozdział postanowiłam napisać dziś specjalnie dla was.
Mam nadzieję, że się podobało. KOCHAM WAS <3

P.S Jeśli masz konto na twitterze pozostaw swój nick a o nowym rozdziale poinformuję Cię :)
(mój nick oxkarolinaxo)

czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 14


- Nie! Lil kurczę no! Rozejrzyj się, jak nas puści to wylądujemy w wodzie – ale było już za późno. Obie leżałyśmy w wodzie, a nad nami stał rozbawiony do łez Kendall. Natomiast nam nie było do śmiechu, na szczęście od samego przyjazdu na plażę byłyśmy w kostiumach kąpielowych, więc nasze ciuchy leżały suche na kocu, niemniej jednak nasze długie włosy były teraz całe mokre i lepiły się do naszego ciała. Byłam wkurzona na Kendalla i sądząc po minie Leah także nie była zadowolona. Spojrzała na mnie, a ja na nią. Widziałam chęć zemsty w jej oczach po czym puściła do mnie oczko a ja się domyśliłam, że ma plan ale póki co mam udawać niewzruszoną zachowaniem Kendalla. Kątem oka zauważyłam, że Lil podnosi się z wody, przechodzi obojętnie obok Kendalla i wraca do pozostałych. Cieszyłam się. Ta dziewczyna ewidentnie ma jakiś dobry plan a teraz przybiera dobrą minę do złej gry. Spojrzałam na Kendalla. Jego wyraz twarzy był nieoceniony. Kompletnie chłopaka wmurowało. Był pewien, że wygrał, jednak postawa Leah udowodniła, że nas to nie obeszło. Oczywiście wcale tak nie było. Mocno się wkurzyłyśmy ale robiłyśmy wszystko, żeby się nie poznał. Nie chciałam się zdradzić, dlatego wymusiłam śmiech, już po chwili śmiałam się do rozpuku, a Kendalla jeszcze bardziej to zdezorientowało, o ile da się bardziej. Teraz mój śmiech był prawdziwy, kiedy już się w miarę ogarnęłam podniosłam się z pluskającej o moje ciało wody i cały czas się uśmiechając przeszłam obok Kendalla. Jedyne czego teraz potrzebowałam to wytrzeć się ręcznikiem i wygrzać na słoneczku. Szłam w kierunku naszej grupki, kompletnie zapomniałam o obecności Iana. Starałam się zachowywać jakby tutaj go nie było. Muszę przyznać, że od naszego poznania w samolocie cały czas o nim myślałam, ale ostatnimi czasy irytuje mnie swoim zachowaniem. Pan i władca, jednak nie ze mną te numery. Nie dam sobą pomiatać. Usiadłam obok Sophie, a chwilę później ktoś złapał mnie w pasie i podniósł do góry.
- Aaaaa! Kurcze no! – odwróciłam twarz do tyłu i ujrzałam rozbawioną twarz Kendalla. Na ten widok ja sama zaczęłam się śmiać. – Myślałam że jesteśmy kwita.
- Słoneczko, ja dopiero się rozkręcam – podniósł mnie jeszcze wyżej i usadził mnie zgrabnie na swoich umięśnionych ramionach
- I co zamierzasz ze mną zrobić?
- Jeszcze nie wiem…
- może mnie puścisz ?
- Nieee…. chyba nie, wymyśl coś lepszego.
- Kendall proszę, co mam zrobić, abyś mnie puścił?
- Dobrze ja Cię postawię a ty mi dasz słodkiego buziaka w policzek.
- Ale najpierw mnie postawisz. Zgoda ?
- Zgoda. – Kendall zręcznie postawił mnie na ziemi, przymknął oczy, zrobił Dziubek i wskazał palcem miejsce na policzku. 
- Buziak będzie nagrodą, jeśli mnie złapiesz to ją dostaniesz – puściłam się biegiem w odległą część plaży, odwróciłam się do tyłu i usłyszałam biegnącego za mną Kendalla który wołał coś w stylu „żmija”. Kiedy na chwilę się odwróciłam, nie zauważyłam ogromnego zamku z piasku na który wpadłam i niefortunnie się przewróciłam. Kendall do mnie dobiegł i pomógł mi wstać.
- Należy się nagroda – blondyn uśmiechnął się do mnie zawadiacko.
- Tak jak obiecałam, wygrałeś dostajesz nagrodę – zbliżyłam swoje usta do policzka blondyna ale w ostatniej chwili Kendall przekręcił głowę i pocałowałam go w usta, chłopak objął mnie w pasie i wpił się w moje usta, próbowałam się wyrwać, ale Kendall był za silny.
- Karolina podobasz mi się…
-Kendall ja przepraszam, ale ja nic do Ciebie nie czuję, nie teraz, znamy się za krótko. Bardzo Cię przepraszam, bardzo Cię polubiłam ale na chwilę obecną możemy być tylko przyjaciółmi.
- Nie, jasne, nie przepraszaj. Właściwie to ja powinienem Cię przeprosić, umówiliśmy się w buziaka w policzek, a ja to perfidnie wykorzystałem. Za szybko się wyrwałem co? – zaczął się śmiać ale widziałam w jego oczach smutek. Kurczę, nie chcę, żeby ktoś z mojego powodu cierpiał, ale nie mogę inaczej. To Carlos mi się podoba nie Kendall.
- Niezręcznie co? Dobra spróbuj zapomnieć, a teraz chodźmy do reszty zanim zaczną sobie głupio żartować.
- Zapomnę o tym ale ty nie będziesz się smutał jasne?
- Mną się nie przejmuj, podobasz mi się ale faktycznie znamy się dość krótko, prawdopodobnie działałem pod wpływem impulsu.
- Kendall!Karolina! Później się będziecie obmacywać, chodźcie jest plan! – z powrotem na ziemię sprowadził nas Logan.
- Cholera musieli zobaczyć jak Cię pocałowałem i pewnie już myślą niewiadomo co. Jak ja nienawidzę kiedy oni wyciągają pochopne wnioski. Zawsze mam ochotę wywinąć im jakiś numer, wiesz jakoś ich wkręcić lub coś.
- Hmmm, widzieli jak się całowaliśmy, a gdybyśmy ich wkręcili i udawali dzisiaj parę.
- Jeśli chcesz… - w jego oczach ujrzałam radość, ale przecież my będziemy tylko udawać, może źle zrobiłam, że mu to zaproponowałam, ale gdybym teraz się wycofała byłoby znacznie gorzej, jeszcze bardziej zraniłabym uczucia Kendalla.
- Ale tylko dziś okej?
- Jasne. Czyli jak Cię potrzymam za rękę czy dam całusa w policzek to nie oberwę po mordzie?
- Nie – oboje uśmiechnęliśmy się do siebie, złapałam Kendalla za rękę i ruszyliśmy w stronę koca, na którym zgromadzeni byli nasi przyjaciele. Przyuważyłam, jak Ian przymrużył oczy, które po chwili wlepił w nasze złączone dłonie.
- Dobra gołąbeczki, mamy propozycję, żeby zrobić imprezę na plaży, jak już tutaj tak siedzimy to możemy rozpalić ognisko, poprosimy ludzi żeby przynieśli coś mocniejszego, w samochodzie mamy radio więc muzyczkę jakąś puścimy, trzeba korzystać z życia. No to jak, zgadzacie się ?
- Jak dla mnie brzmi świetnie – Kendall objął mnie w pasie i dał buziaka w policzek. Miny naszych przyjaciół były nieocenione, osobiście ledwo powstrzymywałam się od śmiechu, sądząc po minie blondyna trzymającego mnie w objęciach on także walczył ze sobą aby się nie roześmiać. Wszystkich wmurowało, choć po chwili zaczęli się do nas debilnie uśmiechać. No… prawie wszyscy. Dwie osoby z naszego grona nie były zbytnio zadowolone. Ian cały czerwony na buzi, odwrócił głowę w bok, a Carlos spuścił głowę w dół na chwilę, po czym ją uniósł i lekko się uśmiechnął. Jeju, ten chłopak nawet nie wie jak mnie pociąga. Od pierwszego dnia, od imprezy miałam wrażenie, że już go wcześniej poznałam, ale przecież to nie możliwe, bowiem mieszkałam w Los Angeles. Ma zniewalający uśmiech, który sprawiał, że się rumieniłam i wspaniale mi się z nim rozmawiało, choć do tej pory jedynie mogliśmy porozmawiać na urodzinowej imprezie Jamesa. Ile ja bym dała, żeby on mnie zauważył, żeby czuł chociaż odrobinę tego co ja czuję do niego.
- A ty Karolina co na to ? – nie wiedzieć czemu wszystkie oczy zostały skierowane na mnie.
- Zgódź się – kolejny całus w policzek od Kendalla. Czułam, że bardzo mu zależy, żebym została. Obawiam się, że za bardzo wczuwa się w rolę, nie chcę żeby czuł się jutro rozczarowany.
- Brzmi ciekawie, chętnie zostanę
- W takim razie dzwonimy po ekipę – Praktycznie wszyscy wyjęli telefony komórkowe i zaczęli dzwonić, ja nie znałam tutaj nikogo, więc przeszłam się w stronę wody. Zanurzyłam stopy w ciepłej wodzie i wlepiłam wzrok w piasek, w którym tkwiły muszelki. Jedna wyjątkowo mi się spodobała. Była duża, a kształtem przypominała serce, przy górnym krańcu była lekko uszczerbiona, ale mimo wszystko była śliczna w pudrowym odcieniu różu.
-Jest śliczna – wzdrygnęłam się, a muszelka upadła mi do wody.
-Jeju przestraszyłeś mnie
- Przepraszam, nie chciałem. Nie gniewasz się prawda ? – Latynos posłał mi uśmiech, który momentalnie sprawił, że zrobiłam się czerwona, aby to ukryć odwróciłam twarz, a rękę wyciągnęłam w stronę muszelki. W tym samym momencie Carlos postanowił mi podać muszlę, a nasze ręce się spotkały. Chłopak zamiast cofnąć swoją dłoń, ścisnął moją jeszcze bardziej.
- Karolina.. ty…ty i Kendall to tak na poważnie
Musze przyznać, że na chwilę zapomniałam o naszym małym, wspólnym wkręcie z Kendallem, dlatego, kiedy Carlos mi o tym przypomniał zaczęłam się śmiać.
-Jej, przepraszam, nie powinienem o to pytać
- Nie, nie spokojnie, nie o to chodzi.
- Więc o co ? – coś go smuciło, uśmiechał się od czasu do czasu ale sprawiał wrażenie smutnego, przygnębionego.
- Zobaczyliście jak Kendall mnie pocałował i zaczęliście snuć jakieś ploteczki, więc doszliśmy do wniosku, że na jeden dzień możemy poudawać parę, żeby was wkręcić. Tylko na jeden dzień. – na twarzy Carlosa pojawił się cień uśmiechu.

Na imprezie pojawiło się dość sporo osób. Nikogo nie znałam. Snułam się między ludźmi i nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Się zamyśliłam, myślałam co dalej będzie ze mną, moje życie od ponad tygodnia się zmienia, boję się, że nie dam rady tym zmianom, że to wszystko okaże się dla mnie za trudne. Wpadłam na kogoś i upadłam.
- Strasznie Cię przepraszam. Karolina?!
- Mike?! Co ty tutaj robisz ?
- Przyszedłem z Jessicą. To naprawdę fajna dziewczyna, świetnie się dogadujemy.
- Cieszę się, że poznałeś tutaj kogoś z kim możesz spędzać tyle czasu.
- Lecę, Jess mnie woła, baw się dobrze.
Zauważyłam, że parę metrów dalej siedzi samotnie Carlos. Cały czas sprawiał wrażenie smutnego, a teraz oddalił się od wszystkich i usiadł zapatrzony w wodę. Ja za dobrze się nie bawiłam, więc postanowiłam z nim porozmawiać, może uda mi się z niego wyciągnąć co się stało.
- Carlos, czy coś się stało? Cały dzień wydajesz się smutny. Może jak to z siebie wydusisz to będzie Ci lżej.
- Wszystko jest w porządku -  ale ja wiem, że nie było. Powiedział to prawie szeptem, a wzrok utkwiony miał gdzieś w przestrzeni.
- Przecież, widzę, że nie jest. Możesz mi zaufać, jeśli nie chcesz o tym rozmawiać to powiedz, uszanuję to. – zapadła długa cisza, doszłam do wniosku, że nic z tego, czułam, że mu tylko przeszkadzam, dlatego podniosłam się i ruszyłam w stronę znajomych mi twarzy dziewczyn.
- Nie, Karolina, zostań, ja już po prostu nie daję rady…

________________________________________________________________
Długo nie było ale nareszcie jest. Jak myślicie co trapi Carlosa ? Jak korzystając z ferii postaram się napisać kilka rozdziałów naprzód, żeby mieć w zapasie :)

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 13


- […] To wy jesteście Big Time Rush ?
- No i nas dziewczyna rozgryzła – Na twarzy Kendalla pokazał się uśmiech.
- Sprytna bestia – i znów oberwałam od Logana w żebra.
- Logan, czy każdego nowego znajomego tak dźgasz w żebra ?
- To moje hobby.
- Ja mam propozycję – odezwała się jak dotąd milcząca Kate…
- No nareszcie będziemy coś robić – do rozmowy dołączyła się dziewczyna, z którą miałam przyjemność rozmawiać wczoraj na imprezie, z tego co pamiętam miała na imię Leah. Czułam się świetnie w tej grupie, wszyscy żyli na luzie i mieli poczucie humoru.
- Dobra co to za propozycja… powoli robię się śpiący …
- Logan z nami nie uśniesz
- Yhymm Kendall, pocieszaj dalej… kurcze cały dzień z Tobą i Jamesem? No z dziewczynami jakoś wytrzymam – poruszył brwiami. Kendall i James udali obrażonych za to my z dziewczynami wybuchłyśmy śmiechem.
- Dobra, dajesz Kate co to za pomysł – szczerze powiedziawszy sama doszłam do wniosku, że jak dalej tak będziemy siedzieć w tym kółeczku na kocu to po jakimś czasie umrzemy z nudów.
- Ludzie jesteśmy na plaży… no tak czy nie ?
- Bardzo odkrywcze Kate, kontynuuj – Logan przybrał taką minę, jakby Kate odkryła Amerykę, choć oczywiście żartował sobie trochę z tego. Najwyraźniej dziewczyna się nie zraziła tym komentarzem i po chwili znów zaczęła do nas mówić
- Mamy plaże i kocyk, no ok. ale może teraz jakieś zabawy w wodzie. Co wy na to ? No chyba nie po to się przebieraliśmy wszyscy w stroje kąpielowe.
- A to wy ich nie założyłyście po to, żebyśmy mogli z Kendallem i Loganem na was popatrzeć… no nie!
- Grabisz sobie dziś James… no nic jakaś kara musi być… - muszę przyznać, że jeszcze nigdy się nie spotkałam, żeby jakakolwiek dziewczyna zamiast być zazdrosna i robić sceny, obracała wszystko w żart. Dziwiło mnie to strasznie… choć w sumie James teraz cały czas żartował, w każdym bądź razie charakter Sophie bardzo mi się podobał.
- Kara??? Ale kochanie przecież ty wiesz, że ja żartowałem.
- Nie, nie, nie James, nie wiem i dlatego będzie Kara…
- Ale…
- Nie ma żadnego ale…
- W takim razie co to będzie? – na twarzy James malował się ogromny strach, a nasza 5 ledwo powstrzymywał się od śmiechu, w końcu Logan pękł i zaczął się głośno śmiać, a z nim wszyscy. Tylko James nie był teraz w nastroju na żarty i posłał nam groźne spojrzenie.
- Dobra James nie wkurzaj się na nich, twoja kara to kupienie mi takiej ilości lodów jaką sobie tylko zażyczę i nie będziesz tego komentował… no a później pomyślimy.
- Pomyślimy? – poruszył brwiami a na jego ustach zagościł zawadiacki uśmiech – No dobra chodź do baru.
- Zostawicie nas… samych ? – z udawanym urażeniem wypowiedział się Kendall
- No niańki chyba nie potrzebujesz, co nie Kend ?
- Zabierz go Sophie jak najdalej ode mnie, proszę! – blondyn złożył ręce i zrobił minę szczeniaczka a James pociągnął rękę Sophie i oddalili się w stronę baru. Nasza pozostała piątka dobrze się bawiła. Najpierw siedzieliśmy na kocu wciąż gadając a następnie Logan zaproponował Kate, że nauczy ją surfować, na co dziewczyna od razu przystała i oboje poszli wypożyczyć dwie deski surfingowe. W rezultacie na kocu została tylko nasza trójka. Blondyn stwierdził, że nie ma zamiaru zapaść się pod tonę piachu i z zatroskaną miną oznajmił, że nie chciałby aby nas też to spotkało, dlatego wyciągnął piłkę plażową do siatkówki i rozkazał nam wstać i pójść z nim na boisko plażowe. Leah się początkowo broniła i próbowała uprosić Kendalla, żeby pozwolił jej zostać na kocu. Ten jednak był stanowczy i chwilę później byliśmy podzieleni na dwie drużyny. Podział był prosty. My dwie na samotnego blondyna. Jak się okazało Kendall był bardzo dobry w te klocki. Pierwszy set wygrał, z czego cieszył się jak małe dziecko i zagroził oczywiście, że kolejny set także będzie jego wygraną. Obie z Leaha postanowiłyśmy nie dopuścić tym razem do wygranej Kendalla i pokazać mu, że dziewczyny górą. Dawałyśmy z siebie wszystko, a po boisku ganiałyśmy w tę i we w tę jakbyśmy próbowały złapać złoty znicz w meczu Quiditcha. Tym razem poszło nam znacznie lepiej i na krótką chwilę wyszłyśmy na prowadzenie, jednak Kendall grał bardzo zawzięcie i dawał nam nawet cienia szansy na wygraną chociażby jednym punktem. Tak więc drugi set, także był wygrany przez niebieskookiego blondyna. Wystarczy, że wygra jeszcze ten jeden set a cały mecz będzie jego zwycięstwem. Wzięłyśmy z Leahą krótką przerwę, żeby się naradzić, obrać odpowiednią taktykę, zrobić wszystko, żeby nie dopuścić Kendalla to zwycięstwa. Chcemy mu udowodnić, że jesteśmy lepsze.
-Dobra tym razem dam wam fory, ale na waszym miejscu nie liczyłbym na wygraną.
- Idziesz o zakład – nie ukrywam, że cała ta sytuacja troszkę mnie bawiła, my próbujące za wszelką cenę wygrać i Kendall pewien, że na pewno nie uda nam się go pokonać… no cóż jeszcze zobaczymy.
- Karolina serio ? Chcesz się ze mną założyć wiedząc, że przegracie ? Mam 2 punkty przewagi no ale w sumie… ja na tym skorzystam, więc zgoda. O co się chcesz założyć ?
- Jeśli wygramy z Leahą, zabierzesz nas obie na wycieczkę po Los Angeles… całodniową, mile widziane są atrakcje.
- Dobrze… za to jak ja wygram, przyrządzisz mi coś pysznego na kolację
- Zakład przyjęty… ale nie nastawiaj się tak na tą kolację, na twoim miejscu już bym obmyślała plan wycieczki – z moją partnerką z drużyny przybiłyśmy sobie solidną piątkę i wymieniłyśmy z Kendallem groźne spojrzenia. Gra się dopiero zacznie a Kendall pozna co to znaczy kobieca siła. Rozpoczęłyśmy ostro i ledwo minutę później miałyśmy na swoim koncie już dwa punkty w momencie kiedy Kendall zostawał z zerowym kontem. Ostatecznie wygrałyśmy cały mecz przewagą jednego punktu.
- No pięknie! Ograłyście mnie i przegrałem zakład. No nie! A co z kolacją? Kto mi ją teraz ugotuje? Już się na nią przygotowałem psychicznie, a tu taki numer.
- Kend, słońce mówiłyśmy Ci, żebyś nie nastawiał się na kolację. No mamy nadzieję, że już wiesz gdzie nas zabierzesz.
- Wy dwie!!! Och niech ja was dorwę tylko a mnie popamiętacie, będziecie błagały, żeby ugotować mi tą kolację – No i w ten sposób rozpoczęła się gonitwa na plaży. Kendall był szybki, ale nie szybszy niż my. Przebiegłyśmy kawałek, uciekając przed blondynem i ujrzałam nasz dumnie leżący na środku koc, a na nim siedzieli James z Sophie, którzy widocznie wrócili już z baru.
- Zobacz – szturchnęłam Leah i pędziłyśmy do koca. Kiedy już tam dobiegłyśmy, ona schowała się za Sophie a ja za Jamesa.
- Błagam James pomóż – z Leahą śmiałyśmy się tak głośno, że nie dosłyszałam odpowiedzi Jamesa ale brzmiało to jak „Sory, ja wam nie pomogę”. Kendall stał już przed naszym kocem z założonymi rękoma na klatce piersiowej.
- No nie chyba nie sądzicie, że oni wam pomogą?
- Owszem tak sądzimy – Lil mało co nie popłakała się ze śmiechu, a Kendall wbił oczy w przestrzeń znajdującą się za nami
- No proszę kto nas odwiedził…
- Kend nawet nie licz, że uda Ci się nas nabrać – Leah wciąż nie mogła się opanować a jej głośny śmiech spowodował, że nawet nie zwróciła uwagi na to co przed chwilą powiedział blondyn, za to ja wyczułam, że chłopak próbuje nas jakoś podejść. Nie z nami te numery.
- Nie Karolina, on ma rację… w barze spotkaliśmy Carlosa i Iana postanowili przyłączyć się do nas jak tylko skończą jeść.
- Ian ?! – już mi nie było do śmiechu, obejrzałam się do tyłu, żeby to wykorzystać, faktycznie Carlos i Ian zmierzali ku nam, byli jakieś 15 m od nas. Kendall wykorzystał moją chwilę słabości i fakt, że prawdopodobnie Leah jest tak opętana swoim śmiechem, że nie wie co się dzieje wokół niej, podbiegł do nas i przewiesił nas obie sobie na swoich dość umięśnionych ramionach. Był naprawdę wysportowany. Niesienie nas obu na ramionach nie sprawiało mu trudności.
- Kendal nie! puść! – Wreszcie Lil się obudziła
- Nie!
-Bo nie ręczę za siebie!
-Puść
- Mam puścić
- Nie! Lil kurczę no! Rozejrzyj się, jak nas puści to wylądujemy w wodzie – ale było już za późno.

__________________________________________________________________________________
No i jest nowy rozdział. Jeszcze 2 tygodnie do ferii <3 Mam nadzieję, że się podobało :)