niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 11


Tej nocy nie mogłam spać, pomimo, że do domu wróciłam w środku nocy, całkowicie wyczerpana. Budziłam się co chwile. Kiedy mój sen został przerwany po raz 3, doszłam do wniosku, że nic z tego na chwilę obecną nic nie wyjdzie. W domu było bardzo zimno, więc wsunęłam na stopy swoje ulubione puchowe kapcie i przeszłam korytarzem do łazienki. Rozczesałam moje długie włosy i związałam je w niedbałego koka, zarzuciłam na ramiona szlafrok frotowy i chłód panujący w domu już mi nie groził. Wróciłam powrotem do swojego pokoju, usiadłam przy oknie i zaczęłam się zastanawiać, co dziś ze sobą począć. Zajęcia w klubie fitness rozpoczynały się dopiero jutro. Czułam się przygnębiona. Pewnie na mój nastrój wpłynął fakt, że mało spałam tej nocy, być może, ale coś cały czas nie dawało mi spokoju. Wewnętrznie czułam niepokój, musiałam się wyluzować. Postanowiłam, że ten dzień z pewnością nie będzie należał do leniwych, spędzonych w piżamie z ogromną paczką tłustych i niezdrowych chipsów przed telewizorem. Nawet nie ma mowy. Nie mogę w ten sposób zmarnować wakacji. Długo myślałam co mogłabym dzisiaj robić, jak wykorzystać pożytecznie ten czas. Nie było łatwo wymyśleć cokolwiek, co miałoby sens, z jednego prostego względu, mianowicie słabo znałam okolice i nie wiedziałam jakich atrakcji mogę szukać w pobliżu. Po chwili podeszłam do biurka i przycisnęłam przycisk włączania w moim laptopie i już niespełna pół minuty później wpisałam w wyszukiwarce nazwę ulicy, na której od niespełna ponad tygodnia przyszło mi mieszkać. Znalazłam stronę na której była kolorowa mapka okolicy z zamieszczonymi cyframi na niej. Obok znajdywał się opis miejsca przyporządkowany każdej cyfrze z mapki. Ku mojemu zdziwieniu w okolicy znajdywało się mnóstwo ciekawych miejsc, takich jak np. basen, oceanarium, kino, stadion, plaża z promenadą i wiele innych ciekawych miejsc. Przyjrzałam się mapce jeszcze raz. Według niej, najbliżej mojego domu znajdywała się plaża i to na nią zdecydowałam się dziś udać. Dopiero teraz sobie przypomniałam, że przecież już raz byłam na tej plaży… z Ianem. Po wczorajszej imprezie zmieniłam nastawienie do tego faceta. Coś mi w nim nie pasowało. W jednej chwili stara się, zabiega o mnie jest miły, szarmancki, zaś w drugiej chwili staje się agresywny, narwany, obraża się traktuje mnie jakbym była jego własnością. Nie miał prawa mnie tak traktować. Z dołu dobiegł mnie jakiś hałas. Przez chwilę miałam nadzieję, że to tylko wytwór mojej wyobraźni, spojrzałam na zegar, który dumnie wisiał nad biurkiem, było kilka minut po godzinie czwartej rano. Doszłam do wniosku, że hałas to po prostu moje przesłyszenie albo coś upadło i tyle. Jednak postanowiłam zejść na dół, wolałam się przekonać się, że ani mi, ani mojej rodzinie nic nie grozi. Jednak to co zobaczyłam bardzo mnie zdziwiło. W holu na dole stał Mike całujący się z jakąś niezbyt wysoką, szczupła brunetką. Zastanawiało mnie, czy wszystkie dziewczyny z LA muszą mieć figurę top modelki. Postanowiłam uszanować ich prywatność i wróciłam do swojego pokoju. Poczułam kolejny przypływ zmęczenia, podjęłam kolejną próbę snu. Tym razem spało mi się bardzo dobrze, ale niezbyt długo. Obudziłam się po 2 godzinach. Nie miałam nic lepszego do roboty, rodzice spali, mikołaj jeśli nie usnął to pewnie zajmował się swoją nową znajomą, więc w ciągu dalszym byłam zdana na siebie. Zjadłam lekkie śniadanie i przebrałam się w sportowe ciuchy i ruszyłam na jogging. Z iPoda leciała piosenka bardzo szybka, co dało mi więcej energii do porannego biegu. Pogłośniłam dźwięk tak, aby nie słyszeć nic poza muzyką. Biegłam przed siebie, nie zastanawiając się dokąd zmierzam. Może to dobry sposób, aby poznać okolicę, o ile się nie zgubię to pomysł był bardzo dobry. Minęłam znajomy już park. Po kolejnych paru metrach ktoś mnie od tyłu klapnął w plecy, najwyraźniej dotrzymując mi tempa. Głośna muzyka sprawiła, że miałam brak orientacji i nie wiedziałam co się dzieje wokół mnie. Przestraszona odwróciłam swoją głowę, aby dowiedzieć się kim jest mój „napastnik”. Od razu mi ulżyło kiedy ujrzałam pogodną twarz Jamesa.
- Hej, co robisz o tej porze, sama w nowym mieście i w dodatku niezbyt małym ? – wydawał się szczęśliwy a przynajmniej był bardzo przyjaźnie do mnie nastawiony.
- Hmm… no nie wiem, planowałam iść na zakupy, ale jak sobie tak myślę to nie wiem czy mój strój jest adekwatny, no i jeszcze ta wczesna pora.
- No tak strój i pora mogą być w tym przypadku dużym problemem – oboje zaczęliśmy się śmiać. Początki naszej wspólnej znajomości nie były zbyt przyjemne, ale wczoraj na imprezie bardzo dobrze mi się gadało z tym wysokim brunetem, teraz też czułam absolutny luz, wolność, nie czułam napięcia takiego jak zawsze kiedy rozmawiałam z nowo poznaną osobą i naprawdę płeć odgrywała tu małą rolę. – A tak serio… widzę, że masz sportowe, ciemne ciuchy i biegłaś. Uciekasz przed kimś? Ktoś Cię goni ?
- Stado pitbullów
-To może uciekniemy razem ? – poruszył brwiami
- Jeśli chcesz ze mną pobiegać to okej nie ma sprawy, tyle, że nie mam jakiejś niewiadomo jak super  kondycji
- Spokojnie mnie nawet żółwie w wyścigach wyprzedzają, przypuszczam, że nie masz się czym martwić.
Zaczęliśmy biec a przy tym gawędziliśmy sobie. James był naprawdę miłym facetem i miał niesamowite poczucie humoru, ale cały czas mam nadzieję, że po powrocie do domu na ekranie mojego nowego telefonu będzie widniała wiadomość od Carlosa. Przebiegliśmy łącznie 7 mil, robiąc przy tym przerwy na ćwiczenia rozciągające całe ciało. Musze przyznać, że James był bardzo wysportowany co było widać przez opinające jego ciało, sportowe ubranie. Zakończyliśmy nasz jogging ćwiczeniami rozluźniającymi, a w ramach odpoczynku usiedliśmy na ławce.  
- Jedziemy dzisiaj z ekipą na plaże. Z tego co zauważyłem dziewczyny Cię bardzo polubiły, może chciałabyś pojechać z nami. Poznasz resztę osób. Zawsze to jakiś początek w nowym miejscu.
- hmm no nie wiem, to wasz przyjacielski wypad a ja się tam wam wpakuje i tylko będę przeszkadzać..
- Ale ja nalegam…
- Skoro tak stawiasz sprawę no to chyba nie mam innego wyjścia. Zgoda pojadę z wami.
- W takim razie o 11 podjedziemy po Ciebie. Tylko przygotuj rodziców na to, że możesz wrócić późnym wieczorem albo nawet i nocą
- Mogę mieć pytanie ?
- Tak jasne… czemu nie
- Czy wy na tą plażę wybieracie się gdzieś poza obszar miasta. Od 11 do późnej nocy?
- Plaża znajduje się w LA ale jest przewidzianych wiele atrakcji, o których nie mogę Ci teraz powiedzieć.
- Mam nadzieję, że tą atrakcją nie będzie opalanie się świetle księżyca
- No błagam Cię…
- Uff bo już mysłałam…
- Nigdy nie opalałaś się w świetle księżyca ? Najlepsza opalenizna – spojrzałam na jego twarz, bo byłam pewna, że to był żart ale na jego twarzy malowała się pełna powaga. Czy on naprawdę mówił serio?? – Haha spokojnie, żartowałem, ale się przeraziłaś
- No tak jakby.
- Przepraszam Cię ale muszę się już zbierać. Musze jeszcze załatwić parę spraw do 11. Więc do zobaczenia
- Cześć!
Oboje skierowaliśmy się w strony swoich domów. Postanowiłam w drodze powrotnej także biec i po upływie 12 minut byłam na trawniku przed domem. Przed domem nie było samochodu rodziców, więc wyjechali już do pracy. Weszłam do domu. Usłyszałam szczebioczący głos Mike, co wskazywało, że albo jest wariatem i gada sam do siebie albo w domu cały czas jest nowa panna mojego brata. Weszłam do kuchni, skąd dochodziły głosy i ujrzałam…

_________________________________________________________________________

Zauważyłam że dużo rozdziałów kończę w ten sam sposób :D " i ujrzałam..." kogo ona mogła tam ujrzeć? Jakieś pomysły. Na bank nie zgadniecie ale próbujcie. Swoją drogą rozpieszczam was wczoraj rozdział, dziś rozdział :P Ale muszę wam jakoś wynagrodzić moją długą nieobecność, więc macie i się cieszcie :P + zapraszam do obserwowania mojego drugiego konta na tt @letssthink zawsze follow back <3 
Komentujcie :)

sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 10


Obróciłam się, żeby zobaczyć mojego wybawcę. Przy drzwiach ujrzałam stojącego Latynosa. Po chwili ruszył w naszą stronę i zatrzymał się tuż przy Ianie.
- Ian człowieku wyluzuj, bo gości Jamesowi wypłoszysz. – chłopak podszedł do sprawy na luzie i ze śmiech, co pozwoliło mi trochę się odprężyć. Przyjrzałam się nowo przybyłemu chłopakowi. Odniosłam wrażenie, że skądś go znam…. ale przecież to niemożliwe, mieszkam w LA kilka dni.  Czy to możliwe, żebym w takim krótkim czasie gdzieś go spotkała ? Z każdą kolejną chwilą byłam niemalże pewna, że już miałam okazje gdzieś go poznać. W pewnym momencie, Latynos odwrócił się do mnie
- Wszystko porządku ? – czy w jego głosie wyczułam troskę, czy tylko mi się zdawało. Nie na pewno mi się zdawało… on był taki przystojny, taki pewny siebie, a ja? Ja byłam zwykła dziewczyną, która przyjechała z Polski, nie wyglądam jak te wszystkie laski z tej imprezy, emanowały pewnością siebie, ja niestety jestem nieśmiała…ehhh.
- Tak wszystko ok. Ja już lepiej pójdę, przepraszam – było mi przykro jak Ian mnie potraktował. Naskoczył na mnie a ja nawet nie wiem za co. To już kolejna taka sytuacja, kiedy on się obraża z byle powodu albo jego braku. Przestawał mi się podobać, zachowuje się jak rozpieszczony szczeniak. Odwróciłam i ruszyłam do drzwi, po drodze trafiłam na Mika. Powiedziałam mu, że źle się czuje, nie chciałam, żeby mu się przykro zrobiło, bo wiem, że bardzo mu zależało na tej imprezie. Zanim jednak zdążyłam odezwać się do mikołaja, ktoś złapał mnie od tyłu za ramię. W pierwszej chwili się zlękłam. Oprócz mikołaja i Iana, nikogo na tej imprezie więcej nie znałam. Wydaje mi się, że Ian się na mnie obraził bez wyraźnego powodu i szczerze nie miałam ochoty rozmawiać z tym zapatrzonym w siebie lalusiem. Zależało mu tylko na jego własnej osobie, wszystko musiało być tak jak on chce, kropka w kropke. Odwróciłam się z nadzieją, że to jednak nie jest on. Ku mojemu zdziwieniu za mną stał Latynos.
- Nie miałem okazji się przedstawić. Nazywam się Carlos – uśmiechnął się do mnie i wyciągnął dłoń w moją stronę. Cały czas miałam wrażenie, że kiedyś się spotkaliśmy, może po prostu przypominał mi kogoś… już sama nie wiem
- Hej – podałam mu rękę – Karolina – przedstawiłam się Latynosowi ale po chwili zaczęłam się śmiać na widok dezorientacji na twarzy Carlosa.
- Ka..Karo… mogłabyś powtórzyć
- Karolina
Chłopak podejmował kolejne próby ale widać, że moje imię sprawiało mu naprawdę wiele trudności.
- Hmmm nie brzmi na amerykańskie imię… i przysparza mi wiele trudności, co wcale nie jest takie smieszne – przez chwilę pomyślałam, że uraziłam chłopaka moim śmiechem ale kiedy znów spojrzałam w jego stronę, zmieniłam zdanie. Ten przystojniak stał tuż przede mną, uśmiechał się i obserwował moją reakcję. Nie powiem, ulżyło mi.
- Jestem polką z krwi i kości. Dopiero od kilku dni mieszkam w LA.
- Musze przyznać, że jeszcze nigdy wcześniej nie poznałem żadnego polaka
- W takim razie najwyższy czas aby to zmienić – oboje się uśmiechnęliśmy do siebie, odwróciłam głowę lekko w prawo i zorientowałam się, że obserwuje nas szczupła brunetka, stojąca na górze przy balustradzie. Jej wzrok przeszywał mnie na wylot. Nie czułam się zbyt komfortowo. Ciekawa byłam co o mnie myślała. Pierwszy raz widzę tę dziewczynę na oczy, nie zamieniłam z nią ni słowa, ale jej wzrok mówił sam za siebie. Z niewiadomych względów mnie nie lubiła. Może Ian jej coś o mnie naopowiadał. Tak… pewnie tak było.
- Wszystko w porządku ? – całkowicie zapomniałam o Latynosie stojącym przede mną.
- Tak, przepraszam zamyśliłam się
- Nie przepraszaj. Swoją drogą, pewnie bardzo tęsknisz za ojczyzną ?
- Nie jest łatwo, ale w LA bardzo mi się podoba i w miarę szybko się tu odnajduje… a przynajmniej mam taką nadzieję.
-Ja już może lepiej pójdę – miałam się już odwrócić kiedy Carlos chwycił mnie za dłoń, tak niespodziewanie. Zrobiło mi się duszno i czułam jak się rumienie.
- Czemu chcesz iść? To dopiero początek imprezy a ty już chcesz wychodzić… pamiętaj to nie jest zwykła impreza, a urodziny Jamesa. Sądzę, że byłoby mu przykro jakby jeden z jego gości już na samym początku imprezy wyszedł. Zostań, nie pożałujesz.
- No nie wiem, może masz rację, ale…
- Ale… i mam nadzieję, że masz dobry argument, bo ja mam masę kontrargumentów.
- Słabo znam Jamesa, właściwie to go dzisiaj poznałam i czuję się tu jakoś obco. Nikogo nie znam, z wyjątkiem 2 osób. Jedną z tych osób jest mój brat, który już po paru minutach postanowił porzucić swoją starszą siostrę na rzecz nowych znajomych.
- A druga osoba… - Latynos poruszył brwiami, z początku nie zrozumiałam o co mu chodzi, więc dalej kontynuowałam mój nudny monolog z listą wyżaleń.
- Drugą osobą jest Ian, ale mam wrażenie, że jest na mnie o coś zły, problem polega na tym, że nie przypominam sobie, abym sprawiła mu przykrość.
- Hmmm… Ian ? – przez chwilę Latynos się zawahał – Ian to mój przyjaciel od wielu lat, ale jest bardzo specyficzną osobą. Trzeba go naprawdę dobrze poznać, aby rozumieć jego intencje. To dobry facet. Ale na tej imprezie jest jeszcze jedna osoba, którą znasz… - urwał wyraźnie dając mi czas do przemyślenia tego co właśnie powiedział. No tak, kiedy mówiłam o drugiej osobie, on poruszając brwiami miał na myśli siebie. Tak mi cholernie wstyd. Co prawda słabo go znałam, o ile 5 minutową rozmowę, można zaliczyć do znajomości, ale chłopak był dla mnie naprawdę bardzo miły. Czułam, że po raz kolejny, podczas tej krótkiej rozmowy czerwieniłam się.
- Chyba wiem kogo masz na myśli – próbowałam się wyluzować, jednak nie osiągnęłam zamierzonego celu. Mój głos był tak piskliwy, że aż drgnęłam. Czułam jak moje ciało pokryła gęsia skórka, z nerwów? ze strachu? Ale przed czym?
- To jak zostaniesz ?
- A mam inne wyjście ?
- Mam być szczery ? – posłał w moją stronę zadziorny uśmiech
- Najlepiej by było…
- Hmmm… więc nie, nie masz wyjścia – złapał mnie za dłoń i pociągnął na parkiet. Akurat DJ włączył najnowszą piosenkę Nicki Minaj, którą ostatnimi czasy bardzo często słuchałam, i zaczęliśmy tańczyć. W tym momencie cały stres uszedł ze mnie. Czułam się szczęśliwa tańcząc u boku Carlosa – Latynosa, który sprawiał, że się rumieniłam i spinałam.  Od tego momentu impreza mijała coraz szybciej. Zastanawiałam się, gdzie ten czas ucieka. Nim się zorientowałam, kelnerzy podali gościom kieliszki szampana a na salę wwieźli ogromny tort. James podziękował wszystkim za przybycie i obdarował każdego gościa porcją urodzinowego ciasta. Minęły kolejne 2 godziny dobrej zabawy, kiedy poczułam, że robię się coraz bardziej śpiąca. Wstałam z kanapy ale lekko zakręciło mi się w głowie. Nigdy nie miałam mocnej głowy, 3kieliszki szampana a czułam się i pewnie wyglądałam, jakbym piła przez cały dzień. Zachwiałam się i oparłam o ścianę, czekając aż zawroty głowy ustąpią. Widząc to, podszedł do mnie Carlos i podtrzymał ramieniem.
- Wszystko w porządku? Może usiądziesz ?
- Dziękuje, wszystko ok, zwyczajnie lekko mi się zakręciło w głowie. Już czas na mnie, odszukam brata i będziemy wracać już do domu.
- Może was odwiozę ?
- To naprawdę bardzo miłe z twojej strony, mieszkamy niedaleko, więc się przejdziemy. Bardzo Ci dziękuje za dzisiejszy dzień.
- Karolina ? – w ciągu dalszym miał problemy z prawidłowym wymówieniem mojego imienia, choć muszę przyznać szło mu coraz lepiej – czy miałabyś ochotę się spotkać, tak na osobności ?
- Jasne, czemu nie… świetnie się dzisiaj bawiłam, jeszcze raz bardzo Ci dziękuje… gdyby nie ty , pewnie bym wyszła po 20 minutach i spędziła wieczór z rodzicami, na kanapie przed telewizorem. Uśmiechnęłam się i skierowałam się w stronę tłumu szukając mojego brata.
-Poczekaj !
- Coś się stało ?
- Skoro mamy się spotkać to może zapiszesz mi swój numer a ja oddzwonię
- Taaak, to dobry pomysł – oboje się zaśmialiśmy, nabazgroliłam na kartce swój numer i podałam ją chłopakowi.
-Zadzwonię na pewno – uśmiechnął się po raz kolejny, a ja skierowałam swoje kroki do kuchni, gdzie zauważyłam swojego brata otoczonego wianuszkiem dziewcząt.
- Mikołaj ja już idę do domu, wracasz ze mną ?
- Zostanę jeszcze trochę
-Jak wolisz
Po 10 minutach byłam już w domu, byłam tak bardzo, że szybko się przebrałam w piżamę i ułożyłam się w łóżku. Jednak nie mogłam zasnąć. Myślałam o całym dniu, o Carlosie, o Ianie i o tej dziewczynie z imprezy. Zastanawiało mnie dlaczego patrzyła się na mnie z taką wrogością w oczach… zasnęłam dopiero po godzinie.

__________________________________________________________________

Moje drogie czytelniczki... tak wiem nawaliłam, nie było mnie prawie 3 tygodnie, rozdział jest krótki i w dodatku kiepski....przepraszam, ciężki okres, masa nauki, postaram się pisać częściej.
Jak wam się podobało ? Komentujcie :)


wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 9

Obudziłam się dość późno dzisiaj. Do mojego pokoju wpadały słoneczne promienie pomimo, że zaciągnięte były żaluzje. Gapiłam się w sufit i zastanawiałam się co mam dzisiaj do roboty. Z tego co zdążyłam się zorientować to mogę tak plackiem przeleżeć cały dzień. Sięgnęłam ręką po mój telefon miałam 2 nowe wiadomości. Oczywiście obie z nich były od Iana. Nie wiem dlaczego ale zaczynałam mieć pewne obawy co do niego.
Pierwsza wiadomość :

Karolina proszę nie gniewaj się na mnie. Nie miałem złych zamiarów

Druga wiadomość:

Czy mogłabyś się ze mną dziś spotkać ?

Odpisałam jedynie :

Przykro mi, dziś nie mogę

Gapiłam się w ten telefon dopóki do mojego pokoju nie wpadł Mike. On to ma zawsze dobre wejście. Wchodząc niechcący wpadł na róg szafy.
    - Cholera! Kto to tutaj postawił?!
    - Także cieszę się, że Cię widzę i nie złość się tak bo Ci ta żyłka na czole pęknie. – nie potrafiłam powstrzymać śmiechu. Był ze złości cały czerwony na twarzy.
    - Dobra ja nie w tej sprawie
    - W takim razie co Cię sprowadza w moje skromne progi o panie? – dalej się śmiałam. Byłam jakaś szczęśliwa, nie wiem czy to kwestia tego, że się porządnie wyspałam czy chodziło raczej o wczorajszy dzień.     - Karolina skup się! To że wpadłem na szafę to naprawdę nie jest śmieszne, ciekawe czy byś się śmiała jak to ty byś na nią wpadła i wszystko by Cię bolało. Dobra przejdźmy do rzeczy bo jak się domyślasz nie po to tutaj przyszedłem…
    - Nie przyszedłeś tutaj żeby wpaść na moją szafę? Oooo a już myślałam
    - Pamiętasz, że dzisiaj jest ta impreza? Wiesz u tego kolesia co mnie podwiózł. Obiecałaś, że pójdziesz tam ze mną
    - O cholera, zapomniałam przepraszam. Dobrze, że rano mi o tym mówisz jeszcze zdążę się jakoś ogarnąć.
    - Ale widzisz jest mały problem i szczerze mam nadzieję, że mi pomożesz
    - Dobra mów co się dzieje – przestraszyłam się. Ostatnio Mikołaj miał skłonność do wpakowywania się w przeróżne problemy.
    - Hej, spokojnie nic nie zrobiłem. Jesteś przewrażliwiona – stuknął mnie w ramię – chodzi o to, że ten chłopak James, no to jest jego impreza urodzinowa, więc wypadałoby kupić mu jakiś prezent… a ja nie mam pomysłu co mógłbym mu kupić.
    - Kurcze, niezręczna sytuacja faktycznie. Tak naprawdę nie znamy tego gościa i nie wiemy co mogłoby mu się podobać a co nie. Dobra zjem śniadanie ogarnę się i pójdziemy do centrum handlowym. Przy okazji może kupię jakiś nowy ciuszek na te imprezę.
    - Nie błagam wszystko tylko nie to….
    - Nie marudź błagam bo się rozmyśle i nie pójdę z Tobą na żadną imprezę.
    - Dobra niech będzie krzywda moja. Chodź na śniadanie, jest już po 11 a impreza jest o 18
    - No to mamy sporo czasu. Denerwujesz się tą imprezą jakbyś na pierwszą randkę szedł. No chyba, że… to będzie twoja randka – w ten sposób zaczęła się gonitwa po całym domu. Zbiegłam schodami na dół i wybiegłam do ogrodu. Po chwili Mikołaj mnie dogonił, złapał w pasie chcąc mnie wrzucić do basenu, obok którego staliśmy. Niefortunnie wpadliśmy oboje.
    - Mikołaj do diabła, jestem przez Ciebie cała mokra, jak ja mam iść teraz z Tobą na zakupy do centrum handlowego - Wysuszymy się oboje, bo pragnę zauważyć, że ja mimo, że nie chciałem także jestem mokry, a później pójdziemy po prezent i tylko prezent – spojrzał na mnie wzrokiem z serii „ chyba nie sądzisz, że pójdę z Tobą na te Twoje babskie zakupy”. Może i jestem wredna, ale doszłam do wniosku, że skoro przez niego teraz jestem mokra to mu nie popuszczę i na te zakupy ze mną pójdzie czy tego chce czy nie. Trzymałam go w garści. Bardzo mu zależy, żeby pójść na tę imprezę ze mną. W sumie nie rozumiem. Chciał się popisać, że pomimo mieszka parę dni w LA to wyrwał jakąś laskę, która na dodatek jest jego siostrą. Przecież i tak prędzej czy później wyda się, że jesteśmy rodzeństwem. W każdym bądź razie kiedy będzie mi się stawiał, zagrożę mu, że nie pójdę z nim na żadną imprezę. Zawsze miałam na niego jakiś sposób, siła starszej siostry. Z jednej strony bardzo się wkurzyłam, że teraz muszę iść na górę przebrać się i wysuszyć włosy, ale z drugiej strony bawiło mnie to.
     - Nie ujdzie Ci to na sucho…
     - I tak już jestem mokry – szturchnął mnie w ramię i oboje zaczęliśmy się śmiać.
     - Dobra za 15 minut spotykamy się w salonie a tymczasem oboje idziemy się wysuszyć i przebrać.
     - Wy dziewczyny, ja potrzebuję 5 minut a ty aż 15 i na co ?
     - Kolego mój drogi mam o wiele dłuższe włosy od Ciebie więc suszenie ich zajmuje trochę czasu. Pobiegliśmy na górę i oboje rozeszliśmy się do swoich pokoi. Ogromnym plusem naszego nowego domu to oddzielne łazienki. Inaczej z 15 minut zrobiłoby się 20 minut już nie wspominając o porannej toalecie. Ponieważ na dworze było ciepło postanowiłam założyć białą bokserkę, jeansowe szorty z przetarciami a na nogi założyłam sandałki w karmelowym odcieniu, które bardzo sobie ceniłam za wygodę. Mogłam cały dzień w nich przechodzić bez słowa narzekania, a to że mnie stopa boli, że obtarłam sobie kostkę itp. Wyjęłam z szafy torbę w podobnym odcieniu co buty. Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy i zgodnie z obietnicą zeszłam na dół, gdzie czekał już na mnie Mikołaj wyraźnie zniecierpliwiony tym że musiał na mnie czekać. No trudno, jestem pewna, że nic złego mu się z tego powodu nie stało.
     - Nareszcie, Bogu dzięki, już myślałem, że korzenie tu zapuszczę. – przewrócił oczami i wskazał mi ręką drzwi – Dobrze skoro już jesteś to chodźmy.
Wyszliśmy z domu i dotknęło mnie gorąco, które panowało na zewnątrz. Musze przyznać, że LA latem są znacznie cieplejsze niż polskie, burzowe lata. Mam nadzieję, że się szybko przyzwyczaję do warunków klimatycznych, które tu panowały. Z Mikołajem szliśmy ramie w ramie. W pewnej chwili zdałam sobie sprawę z tego, że ja tak naprawdę nie wiem gdzie jest tutaj centrum handlowe.
    - Wiesz dokąd idziemy ?
    - No do centrum handlowego, pytasz jakbyś nie wiedziała
    - Nie o to mi chodzi. Raczej miałam na myśli, czy wiesz gdzie te centrum handlowe się znajduje?
    - Tak, to całkiem niedaleko. Zaufaj mi… przecież Cię nie porwę dla okupu
    - Przejrzałeś moje wszystkie obawy. Drogę do galerii handlowej umilała nam pogawędka i nim się obejrzeliśmy byliśmy już przy wejściu do ogromnego, oszklonego budynku z szyldami wielu sklepów, o których wcześniej słyszałam ale niestety w Polsce nie mają swoich punktów. Zajrzeliśmy do wielu sklepów, ale to naprawdę trudne kupić prezent osobie, której się nie zna. Nie mieliśmy kompletnie pomysłu, a czasu było coraz mniej. Na sam koniec zajrzeliśmy do Empika, który w Polsce zazwyczaj mnie ratował w takich sytuacjach. Mike podjął w końcu męską decyzję. Kupiliśmy mu dwie płyty, jak to mój młodszy brat stwierdził, bardzo dobrych zespołów muzycznych. Wyszliśmy ze sklepu, uradowani, że wreszcie udało nam się kupić odpowiedni prezent.
    - No to teraz wiesz co Cię czeka – zatarłam ręce i z ogromną przyjemnością patrzyłam jak na twarzy mojego brata maluje się strach.
    - Myślałem, że mamy zakupy już za sobą. Naprawdę masz jeszcze siłę chodzić po sklepach w poszukiwaniu jakiegoś ciuszku?
    - Jeśli czegoś nie kupię to nie pójdę na imprezę
    - Szantażujesz mnie
    - Nie prawda!
    - Nie rozumiem, masz szafę pełną po brzegi ciuchów, w czym ty widzisz problem.
    - Jesteś mężczyzną, ty nigdy tego nie zrozumiesz. Im szybciej ruszysz stąd swój tyłek tym szybciej wrócimy do domu.
    - Dobra chodź już, widzę, że nie ustąpisz
    - I się nie mylisz Zaszliśmy do 6 sklepów i kupiłam sobie 2 bluzki, spodniczkę i zwiewną sukienkę typu maxi idealną na tutejsze temperatury, do których zbytnio nie jestem przyzwyczajona. Na sam koniec zahaczyliśmy o Starbucks’a. Ja kupiłam sobie White peperment mocha, a Mikołaj Karmelowe machiato. Do domu zaszliśmy chwilę po 15. Czekał na nas ciepły obiad. Zjadłam ze smakiem bo muszę przyznać, że te zakupy mnie wyczerpały a w rezultacie byłam bardzo głodna. Weszłam na górę i padłam na łóżko. Nawet się nie zorientowałam kiedy przysnęłam. Obudziłam się dopiero po 1,5 h. Musiałam być naprawdę zmęczona, ponieważ zawsze miałam trudności z zaśnięciem w ciągu dnia. Dochodziła już 17. Przeklęłam się w duchu za tę drzemkę. Miałam niespełna 40 minut do wyjścia. Impreza zaczyna się o 18 ale musimy wyjść troszkę wcześniej aby dojść i przede wszystkim trafić. Zerwałam się pędem z łóżka. Wzięłam ciuchy, które miałam przygotowane na dzisiejszy wieczór, poszłam do łazienki się uczesać, umalować i przebrać. Zdecydowałam, że włosy zaczeszę w wysokim koku, oczy podkreśliłam czarnym eye-linerem, brązowym cieniem i czarną maskarą. Ubrałam się w KLIK . Kiedy skończyłam przygotowania zajrzałam do Mikołaja, który też już kończył swoje przygotowania. Zapakowałam prezent dla Jamesa w ozdobny papier pakunkowy. Po chwili byliśmy już w drodze. Myślałam, że będziemy mieli większy problem ze znalezieniem domu Jamesa. Jak się okazało chłopak mieszka całkiem blisko nas. Muszę przyznać, że James musi być naprawdę bogaty. Jego dom był ogromny, w nowoczesnym stylu. Bardzo mi się podobał. Lecz czułam się jakoś wyobcowana. Oboje z Mikołajem pochodzimy z przeciętnej rodziny. Odkąd tata dostał tutaj pracę powodzi nam się lepiej ale chyba w życiu nie będzie nas stać na taki luksus. Zaczęłam się zastanawiać kim jest ten chłopak. Z tego co mi mówił Mikołaj, James mieszka i utrzymuje się sam. Chyba musiałby być w mafii, żeby w tak młodym wieku dorobić się takiego domu, samochodu i Bóg wie co jeszcze. Weszliśmy do środka. Na imprezie był już dość spory tłum. Do drzwi podszedł solenizant i przywitał nas ciepłym uśmiechem.
    - Hej. Myślałem, że nie przyjdziesz – zwrócił się do Mike. – Ooo i widzę, że nawet masz ze sobą osobę towarzyszącą.
    - To moja siostra, Karolina
    - Ahhh no tak, przepraszam nie poznałem Cię w tej stylizacji, teraz już pamiętam, dziewczyna, która na mnie nawrzeszczała – zaczęli się śmiać a ja się zaczerwieniłam
    - Przepraszam Cię za to, jest mi naprawdę bardzo przykro nie chciałam tak gwałtownie zareagować - Spokojnie, dla mnie to było raczej urocze i zabawne. Dobra rozejrzyjcie się po domu no i oczywiście się dobrze bawcie, a ja tymczasem lecę do następnych gości. Nim się obejrzałam a Mikołaja już nie było. Super zostawił mnie samą pośród tłumu ludzi. Mój kochany braciszek. Podeszła do mnie jakaś ładna, szczupła blondynka.
    -Hej jestem Sophie. A ty ? Chyba pierwszy raz Cię tu widzę – uśmiechnęła się promiennie. Wydawała się naprawdę miła
    - Karolina – wyciągnęłam rękę w jej stronę – Tak jestem tu pierwszy raz, w LA mieszkam od kilku dni
    - Naprawdę? W takim razie gdzie wcześniej mieszkałaś ? - całe życie mieszkałam w Polsce
    - I jak Ci się podoba LA
    - Bardzo, mieszkam tu kilka dni a czuję się jakbym całe życie tu spędziła – wcale nie kłamałam naprawdę mi się tu podobało.
    - Choć zapoznam Cię z resztą ekipy Dziewczyna wzięła mnie za rękę i zaprowadziła jak przypuszczam do salonu choć dom jest tak Duży, że trudno stwierdzić. W pomieszczeniu stało kilka osób. Nie zawielka grupka ale widać było, że chyba wszyscy tu się ze sobą dobrze znali.
    - Karolina?! – ktoś mnie z tyłu zawołał. Byłam pewna że to Mike bo przecież nikogo innego tutaj nie znałam. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam…Iana.
    - Karolina co ty tu robisz ? – zaczął wymachiwać rękoma. Zaczęłam się go bać, wyglądał jakby się mocno wkurzył – Podobno byłaś dziś zajęta i nie mogłaś się spotkać! Tak poza tym kto Cię tutaj zaprosił ?!     - Hej wyluzuj! – ktoś wszedł do pokoju i zwrócił się do Iana. Obróciłam się żeby zobaczyć mojego wybawcę. Przy drzwiach ujrzałam stojącego…

_______________________________________________________________________________

Taaaak...dzisiaj są moje urodziny i obiecałam Wam, że dodam rozdział. Z racji tego, że to w sumie no... ważny dzień w moim życiu i swoją radością chciałam się podzielić z wami dlatego ten rozdział jest nieco dłuższy niż standardowe no i tak pojawią się już BTR no dopiero James ale z czasem czyli w następnym rozdziale ... Jak myślicie kto jest wybawcą Karoliny? Lubicie Iana bo wam szczerze powiem, że słyszałam różne opinie o nim. Ja mam już plany co do niego. Korzystając z okazji chciałabym oficjalnie podziękować moim dwóm szalonym przyjaciółkom Magdzie i Karolinie za to że były są i mam nadzieję, że do grobowej deski ze mną będą. Dziękuje także, że byłyście ze mną w tym dniu i za wspaniały prezent. Kocham was <3 Kocham także moich czytelników. Wysyłam wam masę całusów <3 Zapraszam was także 9 listopada na twitcama ze mną Karolina (ZRozmarzoną) i Magdą (Maadziaaxo). Mój nick na tt oxkarolinaxo. Pozdrawiam także moją wierną czytelniczkę AlexFromPoland i wszystkich innych czytelników. Czytam wasze wszystkie komentarze i sprawia mi to ogromną radość <3 Kurcze się rozpisałam aaa no i zapraszam na blogi dziewczyn

Madzia ----> KLIK
Karola-----> KLIK

Podobał się rozdział ? :) Zapraszam w piątek lub w sobotę <3

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 8

Szliśmy brzegiem plaży. Miejsce było opustoszałe. Po chwili zeszliśmy z plaży wchodząc na ogromny taras widokowy. Usiedliśmy na drewnianej podłodze i przez chwilę oboje wpatrywaliśmy się w fale oceanu bijące o klif.
     - Przepraszam… - tak się wystraszyłam, że podskoczyłam do góry.
     - Nie rozumiem, za co mnie przepraszasz ?
     - Przepraszam, że tak szybko Cię oceniłem. Nie wiem dlaczego, kiedy ujrzałem Cię tak ciepło uśmiechającą się do tego chłopaka z parku, który jak później się okazało, że jest twoim bratem… sam nie wiem…
     - Czego nie wiesz ?
     - Nie wiem dlaczego tak zareagowałem w parku, później w klubie. Chyba…
     - Chyba… - powoli mnie to drażniło, że urywał każdą swoją wypowiedź ale widziałam, że głęboko się nad czymś zastanawia. – ja chyba byłem zazdrosny o ciebie. – pozwoliłam sobie spojrzeć w jego kierunku, ale on natychmiast odwrócił wzrok w drugą stronę. Przez chwilę milczeliśmy. Nie miałam odwagi jako pierwsza się odezwać, nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.
     - Fakt zbyt szybko mnie oceniłeś, ale sądzę, że mogę przymrużyć na to oko. – podobał mi się bez wątpienia, więc to chyba logiczne, że moim naturalnym odruchem było wybaczenie mu. Dopiero się poznajemy, ale muszę być ostrożna.
     - Może w takim razie na zgodę pójdziemy na lody. Tutaj niedaleko znajduję się budka z włoskimi lodami. Obiecuję, że lepszych w życiu nie jadłaś.
     - Włoskie lody ? A więc to tak zamierzasz wkupić się w moje łaski ?
     - Chcę Cię tylko udobruchać. Już nie stój tak, lepiej chodźmy.
     - Mogę cię o coś spytać ? - Tak, jasne, pytaj chętnie odpowiem – uśmiechnął się tak słodko, że zaczerwieniłam się na twarzy. Mam nadzieję, że tego nie spostrzegł.
     - Dlaczego zabrałeś mnie właśnie tutaj, na plażę ?
     - Od dziecka uwielbiałem spędzać czas na plaży, mieszkałem 5 minut drogi od plaży. Przychodziłem tu z moim tatą, budowaliśmy razem zamki z piasku, graliśmy w siatkówkę, badmintona, rzucaliśmy naszemu psu frisbee i z radością obserwowaliśmy jak nie może się do niego zabrać, podnieść i przynieść. Później zaczął się okres buntu. Przestałem się tak świetnie dogadywać z moim ojcem. Teraz właściwie wcale się nie rozumiemy. Każdy z nas ma odmienne zdanie, straciliśmy wspólne zainteresowania. Podejrzewam, że gdyby nie mama, która próbuje trzymać całą rodzinę w dość silnych relacjach to pewnie widywałbym ojca jedynie od święta. Jako nastolatek imprezowałem do rana ze znajomymi na plaży. Od dziecka, kiedy tylko muszę zmierzyć się z jakimś problemem przychodzę tutaj siadam na ciepłym piasku i rozmyślam, szukam podpowiedzi, która mogłaby podprowadzić mnie dalej.
    -Bardzo mi przykro z powodu twojego taty. Myślę, ze skoro kiedyś tak doskonale się dogadywaliście to masz szansę spróbować odnowić tę relację.
    - Mogę teraz ja Cię o coś spytać ?
    - Jeśli tylko będę mogła odpowiedzieć to tak
    - Dlaczego właściwie zadałaś mi to pytanie ? No wiesz to, dlaczego zabrałem cię na plażę ?
    -Tak tylko się zastanawiałam, wiesz nikt się dla mnie nie wysilał, żeby zabrać mnie gdzieś dalej niż okolice domu. Jakieś pobliskie bary, kino nic specjalnego.
    - Niemożliwe
    - Dlaczego? Nie wierzysz mi ?
    - Nie ale jestem w szoku, że tak fajnej dziewczyny nikt nie zapraszał w fajne miejsca.
    - A jednak… Na plaży spędziliśmy jeszcze około 2 godziny. Później wybraliśmy się do kina na horror. Szczerze powiedziawszy od zawsze bałam się horrorów ale starałam się tego nie ukazać. Nie mogliśmy się zdecydować na żadną z propozycji kinowych więc przystałam ostatecznie na film mrożący krew w żyłach. Najwyżej przegapię połowę filmu chowając twarz w dłoniach. I tak też było. Film był naprawdę straszny, chwilami się zastanawiałam czy twórcy filmu byli w pełni normalni. Ian spoglądał na ekran z pełnym spokojem. Kurczę, on naprawdę się nie bał czy tylko udawał ?
    - Wszystko w porządku ? – na głos Iana podskoczyłam 2 metry w górę, co jak przypuszczam musiało wyglądać bardzo śmiesznie.
    -No…w porządku to chyba będzie jak już się film skończy – po chwili zdałam sobie sprawę, że mój głos był bardzo piskliwy. Blondyn zaczął się śmiać – Mógłbyś się ze mnie nie śmiać ? – spytałam oburzona
    - Przepraszam, ale przez cały film Cię obserwuje kątem oka i wyglądałaś jakbyś ducha zobaczyła a teraz jeszcze ten piskliwy głosik i obawa w oczach. Przepraszam gdybym wiedział, że aż tak się będziesz bała to nie zabrałbym cię tutaj. Chcesz wyjść teraz ?
    - No nie wiem… powoli robi się już późno, poza tym jak już zdążyłeś zauważyć nieco przeraża mnie ten film
    - Nieco ?! Myślałem, że wyrwiesz całą tapicerkę razem z fotelem ze strachu - Nie śmiej się ze mnie, jestem bardzo delikatna i wrażliwa, więc horrory to zdecydowanie filmy nie dla mnie. No chyba, że chce osiągnąć stan gdzie będę się bała własnego cienia.
    -Przepraszam , naprawdę nie miałem zielonego pojęcia, że ten film jest aż tak straszny. Szczerze w niektórych momentach to i ja się z lekka bałem - Naprawdę?! Ty się bałeś ? - Hej to nie jest śmieszne – zrobił minę niewinnego szczeniaczka. Urzekło mnie to.
     - Cały film gapiłam się albo w sufit, w podłogę ale kątem oka zerkałam na Ciebie. Wyglądałeś tak jakby ten film całkowicie Cię nie ruszał.
     - Starałem się jakoś trzymać, jakby to wyglądało jakby chłopak, który deklaruje, że uwielbia horrory, marzy tylko o tym aby opuścić sale kinową ?
     - No fakt komicznie. Wyszliśmy przed budynek kina. Było już bardzo ciemno i do tego była ogromna ulewa. Super! Kiedy wychodziłam z domu nie przypuszczałam, że wrócę tak późno do domu. Miałam na sobie zwiewną koszulkę i krótkie jeansowe spodenki. Pobiegliśmy w stronę samochodu. Zaparkowaliśmy naprawdę blisko wejścia kinowego ale i tak po chwili byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Było mi bardzo zimno i mimowolnie na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
    - Kurczę niestety nie mam żadnej bluzy, czy koca, żeby Cię przykryć ale włączę ogrzewanie, zaraz nam się zrobi cieplej. To co mam Cię już do domu odwieźć? Czy może chcesz wstąpić do mnie ?
Wyjęłam z torby telefon. Zbliżała się godzina 23.
    - Wiesz co, jestem już bardzo śpiąca, choć zaczynam się zastanawiać czy po takiej dawce emocji będę w stanie zasnąć. – zaczęłam się śmiać, aby rozluźnić trochę drętwą sytuację pomiędzy nami. Musze przyznać, owszem Ian był bardzo czarujący, sympatyczny i niekiedy zabawny, ale czułam się przy nim jakoś tak nie pewnie. Brakowało mi śmiałości a wtedy stawałam się drętwa a to nie pasowało do mnie. Mam nadzieję, że uda przełamać nam się tę barierę. – Poza tym robi się już naprawdę późno. Jeśli się nie obrazisz to chciałabym już wrócić do domu.
    - Nie jasne spoko, nie przejmuj się. Ja chyba tez lepiej zrobię jak się wcześniej położę, jakby nie było do pracy nikt za mnie nie pójdzie.
    - Pracujesz w tym klubie fitness tyle wiem, ale jako kto ?
    - Jestem trenerem personalnym.
    - Hmmm…trener personalny. Skorzystałabym ale boje się, że dasz mi taki wycisk, że ruszyć się nie będę mogła. – oboje zaczęliśmy się śmiać. Śmialiśmy się jadąc cały czas. Dojechaliśmy pod mój dom. Ian zaparkował samochód na poboczu. Siedzieliśmy chwilę milcząc.
    - To ja już pójdę. Dziękuje za miło spędzony dzień. – Wyciągnęłam dłoń w stronę klamki a wtedy Ian mnie złapał za rękę, a jego usta zaczęły zbliżać się do moich. Wtedy odwróciłam twarz w bok a jego usta spotkały się jedynie z moim policzkiem. Zaskoczył mnie, a ja nie byłam na to gotowa. Byłam w lekkim szoku. Wysiadłam z samochodu rzuciłam na odczepnego „Pa” przez ramię i pobiegłam do domu. Miałam mętlik w głowie. Poszłam do łazienki umyłam się, przebrałam się w moją ukochaną piżamkę i wskoczyłam do łóżka. Byłam naprawdę padnięta. Po chwili dostałam sms-a od Iana :

Karolina, ja bardzo Cię przepraszam za ten pocałunek. To za szybko, przepraszam. Mam nadzieję, że mi wybaczysz 

Postanowiłam się tym teraz nie przejmować. Parę minut później już spałam…

______________________________________________________________________
Tak wiem rozdział miał być w środę a tym czasem pojawia się późnym piątkiem. Brak czasu mam nadzieję, że mnie tłumaczy. Przypominam, że przełom 9/10 rozdziału to pojawienie się BTR więc zbliżamy się powolutku. Z racji tego, że 6 listopada są moje urodziny to chciałabym wam zrobić niespodziankę i we wtorek dodać rozdział postaram się coś napisać w weekend natomiast nie obiecuje bo jak widać ostatnio moje obietnice są marnie spełniane :D Jak wam sie podobał rozdział ??? :)