czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 14


- Nie! Lil kurczę no! Rozejrzyj się, jak nas puści to wylądujemy w wodzie – ale było już za późno. Obie leżałyśmy w wodzie, a nad nami stał rozbawiony do łez Kendall. Natomiast nam nie było do śmiechu, na szczęście od samego przyjazdu na plażę byłyśmy w kostiumach kąpielowych, więc nasze ciuchy leżały suche na kocu, niemniej jednak nasze długie włosy były teraz całe mokre i lepiły się do naszego ciała. Byłam wkurzona na Kendalla i sądząc po minie Leah także nie była zadowolona. Spojrzała na mnie, a ja na nią. Widziałam chęć zemsty w jej oczach po czym puściła do mnie oczko a ja się domyśliłam, że ma plan ale póki co mam udawać niewzruszoną zachowaniem Kendalla. Kątem oka zauważyłam, że Lil podnosi się z wody, przechodzi obojętnie obok Kendalla i wraca do pozostałych. Cieszyłam się. Ta dziewczyna ewidentnie ma jakiś dobry plan a teraz przybiera dobrą minę do złej gry. Spojrzałam na Kendalla. Jego wyraz twarzy był nieoceniony. Kompletnie chłopaka wmurowało. Był pewien, że wygrał, jednak postawa Leah udowodniła, że nas to nie obeszło. Oczywiście wcale tak nie było. Mocno się wkurzyłyśmy ale robiłyśmy wszystko, żeby się nie poznał. Nie chciałam się zdradzić, dlatego wymusiłam śmiech, już po chwili śmiałam się do rozpuku, a Kendalla jeszcze bardziej to zdezorientowało, o ile da się bardziej. Teraz mój śmiech był prawdziwy, kiedy już się w miarę ogarnęłam podniosłam się z pluskającej o moje ciało wody i cały czas się uśmiechając przeszłam obok Kendalla. Jedyne czego teraz potrzebowałam to wytrzeć się ręcznikiem i wygrzać na słoneczku. Szłam w kierunku naszej grupki, kompletnie zapomniałam o obecności Iana. Starałam się zachowywać jakby tutaj go nie było. Muszę przyznać, że od naszego poznania w samolocie cały czas o nim myślałam, ale ostatnimi czasy irytuje mnie swoim zachowaniem. Pan i władca, jednak nie ze mną te numery. Nie dam sobą pomiatać. Usiadłam obok Sophie, a chwilę później ktoś złapał mnie w pasie i podniósł do góry.
- Aaaaa! Kurcze no! – odwróciłam twarz do tyłu i ujrzałam rozbawioną twarz Kendalla. Na ten widok ja sama zaczęłam się śmiać. – Myślałam że jesteśmy kwita.
- Słoneczko, ja dopiero się rozkręcam – podniósł mnie jeszcze wyżej i usadził mnie zgrabnie na swoich umięśnionych ramionach
- I co zamierzasz ze mną zrobić?
- Jeszcze nie wiem…
- może mnie puścisz ?
- Nieee…. chyba nie, wymyśl coś lepszego.
- Kendall proszę, co mam zrobić, abyś mnie puścił?
- Dobrze ja Cię postawię a ty mi dasz słodkiego buziaka w policzek.
- Ale najpierw mnie postawisz. Zgoda ?
- Zgoda. – Kendall zręcznie postawił mnie na ziemi, przymknął oczy, zrobił Dziubek i wskazał palcem miejsce na policzku. 
- Buziak będzie nagrodą, jeśli mnie złapiesz to ją dostaniesz – puściłam się biegiem w odległą część plaży, odwróciłam się do tyłu i usłyszałam biegnącego za mną Kendalla który wołał coś w stylu „żmija”. Kiedy na chwilę się odwróciłam, nie zauważyłam ogromnego zamku z piasku na który wpadłam i niefortunnie się przewróciłam. Kendall do mnie dobiegł i pomógł mi wstać.
- Należy się nagroda – blondyn uśmiechnął się do mnie zawadiacko.
- Tak jak obiecałam, wygrałeś dostajesz nagrodę – zbliżyłam swoje usta do policzka blondyna ale w ostatniej chwili Kendall przekręcił głowę i pocałowałam go w usta, chłopak objął mnie w pasie i wpił się w moje usta, próbowałam się wyrwać, ale Kendall był za silny.
- Karolina podobasz mi się…
-Kendall ja przepraszam, ale ja nic do Ciebie nie czuję, nie teraz, znamy się za krótko. Bardzo Cię przepraszam, bardzo Cię polubiłam ale na chwilę obecną możemy być tylko przyjaciółmi.
- Nie, jasne, nie przepraszaj. Właściwie to ja powinienem Cię przeprosić, umówiliśmy się w buziaka w policzek, a ja to perfidnie wykorzystałem. Za szybko się wyrwałem co? – zaczął się śmiać ale widziałam w jego oczach smutek. Kurczę, nie chcę, żeby ktoś z mojego powodu cierpiał, ale nie mogę inaczej. To Carlos mi się podoba nie Kendall.
- Niezręcznie co? Dobra spróbuj zapomnieć, a teraz chodźmy do reszty zanim zaczną sobie głupio żartować.
- Zapomnę o tym ale ty nie będziesz się smutał jasne?
- Mną się nie przejmuj, podobasz mi się ale faktycznie znamy się dość krótko, prawdopodobnie działałem pod wpływem impulsu.
- Kendall!Karolina! Później się będziecie obmacywać, chodźcie jest plan! – z powrotem na ziemię sprowadził nas Logan.
- Cholera musieli zobaczyć jak Cię pocałowałem i pewnie już myślą niewiadomo co. Jak ja nienawidzę kiedy oni wyciągają pochopne wnioski. Zawsze mam ochotę wywinąć im jakiś numer, wiesz jakoś ich wkręcić lub coś.
- Hmmm, widzieli jak się całowaliśmy, a gdybyśmy ich wkręcili i udawali dzisiaj parę.
- Jeśli chcesz… - w jego oczach ujrzałam radość, ale przecież my będziemy tylko udawać, może źle zrobiłam, że mu to zaproponowałam, ale gdybym teraz się wycofała byłoby znacznie gorzej, jeszcze bardziej zraniłabym uczucia Kendalla.
- Ale tylko dziś okej?
- Jasne. Czyli jak Cię potrzymam za rękę czy dam całusa w policzek to nie oberwę po mordzie?
- Nie – oboje uśmiechnęliśmy się do siebie, złapałam Kendalla za rękę i ruszyliśmy w stronę koca, na którym zgromadzeni byli nasi przyjaciele. Przyuważyłam, jak Ian przymrużył oczy, które po chwili wlepił w nasze złączone dłonie.
- Dobra gołąbeczki, mamy propozycję, żeby zrobić imprezę na plaży, jak już tutaj tak siedzimy to możemy rozpalić ognisko, poprosimy ludzi żeby przynieśli coś mocniejszego, w samochodzie mamy radio więc muzyczkę jakąś puścimy, trzeba korzystać z życia. No to jak, zgadzacie się ?
- Jak dla mnie brzmi świetnie – Kendall objął mnie w pasie i dał buziaka w policzek. Miny naszych przyjaciół były nieocenione, osobiście ledwo powstrzymywałam się od śmiechu, sądząc po minie blondyna trzymającego mnie w objęciach on także walczył ze sobą aby się nie roześmiać. Wszystkich wmurowało, choć po chwili zaczęli się do nas debilnie uśmiechać. No… prawie wszyscy. Dwie osoby z naszego grona nie były zbytnio zadowolone. Ian cały czerwony na buzi, odwrócił głowę w bok, a Carlos spuścił głowę w dół na chwilę, po czym ją uniósł i lekko się uśmiechnął. Jeju, ten chłopak nawet nie wie jak mnie pociąga. Od pierwszego dnia, od imprezy miałam wrażenie, że już go wcześniej poznałam, ale przecież to nie możliwe, bowiem mieszkałam w Los Angeles. Ma zniewalający uśmiech, który sprawiał, że się rumieniłam i wspaniale mi się z nim rozmawiało, choć do tej pory jedynie mogliśmy porozmawiać na urodzinowej imprezie Jamesa. Ile ja bym dała, żeby on mnie zauważył, żeby czuł chociaż odrobinę tego co ja czuję do niego.
- A ty Karolina co na to ? – nie wiedzieć czemu wszystkie oczy zostały skierowane na mnie.
- Zgódź się – kolejny całus w policzek od Kendalla. Czułam, że bardzo mu zależy, żebym została. Obawiam się, że za bardzo wczuwa się w rolę, nie chcę żeby czuł się jutro rozczarowany.
- Brzmi ciekawie, chętnie zostanę
- W takim razie dzwonimy po ekipę – Praktycznie wszyscy wyjęli telefony komórkowe i zaczęli dzwonić, ja nie znałam tutaj nikogo, więc przeszłam się w stronę wody. Zanurzyłam stopy w ciepłej wodzie i wlepiłam wzrok w piasek, w którym tkwiły muszelki. Jedna wyjątkowo mi się spodobała. Była duża, a kształtem przypominała serce, przy górnym krańcu była lekko uszczerbiona, ale mimo wszystko była śliczna w pudrowym odcieniu różu.
-Jest śliczna – wzdrygnęłam się, a muszelka upadła mi do wody.
-Jeju przestraszyłeś mnie
- Przepraszam, nie chciałem. Nie gniewasz się prawda ? – Latynos posłał mi uśmiech, który momentalnie sprawił, że zrobiłam się czerwona, aby to ukryć odwróciłam twarz, a rękę wyciągnęłam w stronę muszelki. W tym samym momencie Carlos postanowił mi podać muszlę, a nasze ręce się spotkały. Chłopak zamiast cofnąć swoją dłoń, ścisnął moją jeszcze bardziej.
- Karolina.. ty…ty i Kendall to tak na poważnie
Musze przyznać, że na chwilę zapomniałam o naszym małym, wspólnym wkręcie z Kendallem, dlatego, kiedy Carlos mi o tym przypomniał zaczęłam się śmiać.
-Jej, przepraszam, nie powinienem o to pytać
- Nie, nie spokojnie, nie o to chodzi.
- Więc o co ? – coś go smuciło, uśmiechał się od czasu do czasu ale sprawiał wrażenie smutnego, przygnębionego.
- Zobaczyliście jak Kendall mnie pocałował i zaczęliście snuć jakieś ploteczki, więc doszliśmy do wniosku, że na jeden dzień możemy poudawać parę, żeby was wkręcić. Tylko na jeden dzień. – na twarzy Carlosa pojawił się cień uśmiechu.

Na imprezie pojawiło się dość sporo osób. Nikogo nie znałam. Snułam się między ludźmi i nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Się zamyśliłam, myślałam co dalej będzie ze mną, moje życie od ponad tygodnia się zmienia, boję się, że nie dam rady tym zmianom, że to wszystko okaże się dla mnie za trudne. Wpadłam na kogoś i upadłam.
- Strasznie Cię przepraszam. Karolina?!
- Mike?! Co ty tutaj robisz ?
- Przyszedłem z Jessicą. To naprawdę fajna dziewczyna, świetnie się dogadujemy.
- Cieszę się, że poznałeś tutaj kogoś z kim możesz spędzać tyle czasu.
- Lecę, Jess mnie woła, baw się dobrze.
Zauważyłam, że parę metrów dalej siedzi samotnie Carlos. Cały czas sprawiał wrażenie smutnego, a teraz oddalił się od wszystkich i usiadł zapatrzony w wodę. Ja za dobrze się nie bawiłam, więc postanowiłam z nim porozmawiać, może uda mi się z niego wyciągnąć co się stało.
- Carlos, czy coś się stało? Cały dzień wydajesz się smutny. Może jak to z siebie wydusisz to będzie Ci lżej.
- Wszystko jest w porządku -  ale ja wiem, że nie było. Powiedział to prawie szeptem, a wzrok utkwiony miał gdzieś w przestrzeni.
- Przecież, widzę, że nie jest. Możesz mi zaufać, jeśli nie chcesz o tym rozmawiać to powiedz, uszanuję to. – zapadła długa cisza, doszłam do wniosku, że nic z tego, czułam, że mu tylko przeszkadzam, dlatego podniosłam się i ruszyłam w stronę znajomych mi twarzy dziewczyn.
- Nie, Karolina, zostań, ja już po prostu nie daję rady…

________________________________________________________________
Długo nie było ale nareszcie jest. Jak myślicie co trapi Carlosa ? Jak korzystając z ferii postaram się napisać kilka rozdziałów naprzód, żeby mieć w zapasie :)

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 13


- […] To wy jesteście Big Time Rush ?
- No i nas dziewczyna rozgryzła – Na twarzy Kendalla pokazał się uśmiech.
- Sprytna bestia – i znów oberwałam od Logana w żebra.
- Logan, czy każdego nowego znajomego tak dźgasz w żebra ?
- To moje hobby.
- Ja mam propozycję – odezwała się jak dotąd milcząca Kate…
- No nareszcie będziemy coś robić – do rozmowy dołączyła się dziewczyna, z którą miałam przyjemność rozmawiać wczoraj na imprezie, z tego co pamiętam miała na imię Leah. Czułam się świetnie w tej grupie, wszyscy żyli na luzie i mieli poczucie humoru.
- Dobra co to za propozycja… powoli robię się śpiący …
- Logan z nami nie uśniesz
- Yhymm Kendall, pocieszaj dalej… kurcze cały dzień z Tobą i Jamesem? No z dziewczynami jakoś wytrzymam – poruszył brwiami. Kendall i James udali obrażonych za to my z dziewczynami wybuchłyśmy śmiechem.
- Dobra, dajesz Kate co to za pomysł – szczerze powiedziawszy sama doszłam do wniosku, że jak dalej tak będziemy siedzieć w tym kółeczku na kocu to po jakimś czasie umrzemy z nudów.
- Ludzie jesteśmy na plaży… no tak czy nie ?
- Bardzo odkrywcze Kate, kontynuuj – Logan przybrał taką minę, jakby Kate odkryła Amerykę, choć oczywiście żartował sobie trochę z tego. Najwyraźniej dziewczyna się nie zraziła tym komentarzem i po chwili znów zaczęła do nas mówić
- Mamy plaże i kocyk, no ok. ale może teraz jakieś zabawy w wodzie. Co wy na to ? No chyba nie po to się przebieraliśmy wszyscy w stroje kąpielowe.
- A to wy ich nie założyłyście po to, żebyśmy mogli z Kendallem i Loganem na was popatrzeć… no nie!
- Grabisz sobie dziś James… no nic jakaś kara musi być… - muszę przyznać, że jeszcze nigdy się nie spotkałam, żeby jakakolwiek dziewczyna zamiast być zazdrosna i robić sceny, obracała wszystko w żart. Dziwiło mnie to strasznie… choć w sumie James teraz cały czas żartował, w każdym bądź razie charakter Sophie bardzo mi się podobał.
- Kara??? Ale kochanie przecież ty wiesz, że ja żartowałem.
- Nie, nie, nie James, nie wiem i dlatego będzie Kara…
- Ale…
- Nie ma żadnego ale…
- W takim razie co to będzie? – na twarzy James malował się ogromny strach, a nasza 5 ledwo powstrzymywał się od śmiechu, w końcu Logan pękł i zaczął się głośno śmiać, a z nim wszyscy. Tylko James nie był teraz w nastroju na żarty i posłał nam groźne spojrzenie.
- Dobra James nie wkurzaj się na nich, twoja kara to kupienie mi takiej ilości lodów jaką sobie tylko zażyczę i nie będziesz tego komentował… no a później pomyślimy.
- Pomyślimy? – poruszył brwiami a na jego ustach zagościł zawadiacki uśmiech – No dobra chodź do baru.
- Zostawicie nas… samych ? – z udawanym urażeniem wypowiedział się Kendall
- No niańki chyba nie potrzebujesz, co nie Kend ?
- Zabierz go Sophie jak najdalej ode mnie, proszę! – blondyn złożył ręce i zrobił minę szczeniaczka a James pociągnął rękę Sophie i oddalili się w stronę baru. Nasza pozostała piątka dobrze się bawiła. Najpierw siedzieliśmy na kocu wciąż gadając a następnie Logan zaproponował Kate, że nauczy ją surfować, na co dziewczyna od razu przystała i oboje poszli wypożyczyć dwie deski surfingowe. W rezultacie na kocu została tylko nasza trójka. Blondyn stwierdził, że nie ma zamiaru zapaść się pod tonę piachu i z zatroskaną miną oznajmił, że nie chciałby aby nas też to spotkało, dlatego wyciągnął piłkę plażową do siatkówki i rozkazał nam wstać i pójść z nim na boisko plażowe. Leah się początkowo broniła i próbowała uprosić Kendalla, żeby pozwolił jej zostać na kocu. Ten jednak był stanowczy i chwilę później byliśmy podzieleni na dwie drużyny. Podział był prosty. My dwie na samotnego blondyna. Jak się okazało Kendall był bardzo dobry w te klocki. Pierwszy set wygrał, z czego cieszył się jak małe dziecko i zagroził oczywiście, że kolejny set także będzie jego wygraną. Obie z Leaha postanowiłyśmy nie dopuścić tym razem do wygranej Kendalla i pokazać mu, że dziewczyny górą. Dawałyśmy z siebie wszystko, a po boisku ganiałyśmy w tę i we w tę jakbyśmy próbowały złapać złoty znicz w meczu Quiditcha. Tym razem poszło nam znacznie lepiej i na krótką chwilę wyszłyśmy na prowadzenie, jednak Kendall grał bardzo zawzięcie i dawał nam nawet cienia szansy na wygraną chociażby jednym punktem. Tak więc drugi set, także był wygrany przez niebieskookiego blondyna. Wystarczy, że wygra jeszcze ten jeden set a cały mecz będzie jego zwycięstwem. Wzięłyśmy z Leahą krótką przerwę, żeby się naradzić, obrać odpowiednią taktykę, zrobić wszystko, żeby nie dopuścić Kendalla to zwycięstwa. Chcemy mu udowodnić, że jesteśmy lepsze.
-Dobra tym razem dam wam fory, ale na waszym miejscu nie liczyłbym na wygraną.
- Idziesz o zakład – nie ukrywam, że cała ta sytuacja troszkę mnie bawiła, my próbujące za wszelką cenę wygrać i Kendall pewien, że na pewno nie uda nam się go pokonać… no cóż jeszcze zobaczymy.
- Karolina serio ? Chcesz się ze mną założyć wiedząc, że przegracie ? Mam 2 punkty przewagi no ale w sumie… ja na tym skorzystam, więc zgoda. O co się chcesz założyć ?
- Jeśli wygramy z Leahą, zabierzesz nas obie na wycieczkę po Los Angeles… całodniową, mile widziane są atrakcje.
- Dobrze… za to jak ja wygram, przyrządzisz mi coś pysznego na kolację
- Zakład przyjęty… ale nie nastawiaj się tak na tą kolację, na twoim miejscu już bym obmyślała plan wycieczki – z moją partnerką z drużyny przybiłyśmy sobie solidną piątkę i wymieniłyśmy z Kendallem groźne spojrzenia. Gra się dopiero zacznie a Kendall pozna co to znaczy kobieca siła. Rozpoczęłyśmy ostro i ledwo minutę później miałyśmy na swoim koncie już dwa punkty w momencie kiedy Kendall zostawał z zerowym kontem. Ostatecznie wygrałyśmy cały mecz przewagą jednego punktu.
- No pięknie! Ograłyście mnie i przegrałem zakład. No nie! A co z kolacją? Kto mi ją teraz ugotuje? Już się na nią przygotowałem psychicznie, a tu taki numer.
- Kend, słońce mówiłyśmy Ci, żebyś nie nastawiał się na kolację. No mamy nadzieję, że już wiesz gdzie nas zabierzesz.
- Wy dwie!!! Och niech ja was dorwę tylko a mnie popamiętacie, będziecie błagały, żeby ugotować mi tą kolację – No i w ten sposób rozpoczęła się gonitwa na plaży. Kendall był szybki, ale nie szybszy niż my. Przebiegłyśmy kawałek, uciekając przed blondynem i ujrzałam nasz dumnie leżący na środku koc, a na nim siedzieli James z Sophie, którzy widocznie wrócili już z baru.
- Zobacz – szturchnęłam Leah i pędziłyśmy do koca. Kiedy już tam dobiegłyśmy, ona schowała się za Sophie a ja za Jamesa.
- Błagam James pomóż – z Leahą śmiałyśmy się tak głośno, że nie dosłyszałam odpowiedzi Jamesa ale brzmiało to jak „Sory, ja wam nie pomogę”. Kendall stał już przed naszym kocem z założonymi rękoma na klatce piersiowej.
- No nie chyba nie sądzicie, że oni wam pomogą?
- Owszem tak sądzimy – Lil mało co nie popłakała się ze śmiechu, a Kendall wbił oczy w przestrzeń znajdującą się za nami
- No proszę kto nas odwiedził…
- Kend nawet nie licz, że uda Ci się nas nabrać – Leah wciąż nie mogła się opanować a jej głośny śmiech spowodował, że nawet nie zwróciła uwagi na to co przed chwilą powiedział blondyn, za to ja wyczułam, że chłopak próbuje nas jakoś podejść. Nie z nami te numery.
- Nie Karolina, on ma rację… w barze spotkaliśmy Carlosa i Iana postanowili przyłączyć się do nas jak tylko skończą jeść.
- Ian ?! – już mi nie było do śmiechu, obejrzałam się do tyłu, żeby to wykorzystać, faktycznie Carlos i Ian zmierzali ku nam, byli jakieś 15 m od nas. Kendall wykorzystał moją chwilę słabości i fakt, że prawdopodobnie Leah jest tak opętana swoim śmiechem, że nie wie co się dzieje wokół niej, podbiegł do nas i przewiesił nas obie sobie na swoich dość umięśnionych ramionach. Był naprawdę wysportowany. Niesienie nas obu na ramionach nie sprawiało mu trudności.
- Kendal nie! puść! – Wreszcie Lil się obudziła
- Nie!
-Bo nie ręczę za siebie!
-Puść
- Mam puścić
- Nie! Lil kurczę no! Rozejrzyj się, jak nas puści to wylądujemy w wodzie – ale było już za późno.

__________________________________________________________________________________
No i jest nowy rozdział. Jeszcze 2 tygodnie do ferii <3 Mam nadzieję, że się podobało :)