wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 9

Obudziłam się dość późno dzisiaj. Do mojego pokoju wpadały słoneczne promienie pomimo, że zaciągnięte były żaluzje. Gapiłam się w sufit i zastanawiałam się co mam dzisiaj do roboty. Z tego co zdążyłam się zorientować to mogę tak plackiem przeleżeć cały dzień. Sięgnęłam ręką po mój telefon miałam 2 nowe wiadomości. Oczywiście obie z nich były od Iana. Nie wiem dlaczego ale zaczynałam mieć pewne obawy co do niego.
Pierwsza wiadomość :

Karolina proszę nie gniewaj się na mnie. Nie miałem złych zamiarów

Druga wiadomość:

Czy mogłabyś się ze mną dziś spotkać ?

Odpisałam jedynie :

Przykro mi, dziś nie mogę

Gapiłam się w ten telefon dopóki do mojego pokoju nie wpadł Mike. On to ma zawsze dobre wejście. Wchodząc niechcący wpadł na róg szafy.
    - Cholera! Kto to tutaj postawił?!
    - Także cieszę się, że Cię widzę i nie złość się tak bo Ci ta żyłka na czole pęknie. – nie potrafiłam powstrzymać śmiechu. Był ze złości cały czerwony na twarzy.
    - Dobra ja nie w tej sprawie
    - W takim razie co Cię sprowadza w moje skromne progi o panie? – dalej się śmiałam. Byłam jakaś szczęśliwa, nie wiem czy to kwestia tego, że się porządnie wyspałam czy chodziło raczej o wczorajszy dzień.     - Karolina skup się! To że wpadłem na szafę to naprawdę nie jest śmieszne, ciekawe czy byś się śmiała jak to ty byś na nią wpadła i wszystko by Cię bolało. Dobra przejdźmy do rzeczy bo jak się domyślasz nie po to tutaj przyszedłem…
    - Nie przyszedłeś tutaj żeby wpaść na moją szafę? Oooo a już myślałam
    - Pamiętasz, że dzisiaj jest ta impreza? Wiesz u tego kolesia co mnie podwiózł. Obiecałaś, że pójdziesz tam ze mną
    - O cholera, zapomniałam przepraszam. Dobrze, że rano mi o tym mówisz jeszcze zdążę się jakoś ogarnąć.
    - Ale widzisz jest mały problem i szczerze mam nadzieję, że mi pomożesz
    - Dobra mów co się dzieje – przestraszyłam się. Ostatnio Mikołaj miał skłonność do wpakowywania się w przeróżne problemy.
    - Hej, spokojnie nic nie zrobiłem. Jesteś przewrażliwiona – stuknął mnie w ramię – chodzi o to, że ten chłopak James, no to jest jego impreza urodzinowa, więc wypadałoby kupić mu jakiś prezent… a ja nie mam pomysłu co mógłbym mu kupić.
    - Kurcze, niezręczna sytuacja faktycznie. Tak naprawdę nie znamy tego gościa i nie wiemy co mogłoby mu się podobać a co nie. Dobra zjem śniadanie ogarnę się i pójdziemy do centrum handlowym. Przy okazji może kupię jakiś nowy ciuszek na te imprezę.
    - Nie błagam wszystko tylko nie to….
    - Nie marudź błagam bo się rozmyśle i nie pójdę z Tobą na żadną imprezę.
    - Dobra niech będzie krzywda moja. Chodź na śniadanie, jest już po 11 a impreza jest o 18
    - No to mamy sporo czasu. Denerwujesz się tą imprezą jakbyś na pierwszą randkę szedł. No chyba, że… to będzie twoja randka – w ten sposób zaczęła się gonitwa po całym domu. Zbiegłam schodami na dół i wybiegłam do ogrodu. Po chwili Mikołaj mnie dogonił, złapał w pasie chcąc mnie wrzucić do basenu, obok którego staliśmy. Niefortunnie wpadliśmy oboje.
    - Mikołaj do diabła, jestem przez Ciebie cała mokra, jak ja mam iść teraz z Tobą na zakupy do centrum handlowego - Wysuszymy się oboje, bo pragnę zauważyć, że ja mimo, że nie chciałem także jestem mokry, a później pójdziemy po prezent i tylko prezent – spojrzał na mnie wzrokiem z serii „ chyba nie sądzisz, że pójdę z Tobą na te Twoje babskie zakupy”. Może i jestem wredna, ale doszłam do wniosku, że skoro przez niego teraz jestem mokra to mu nie popuszczę i na te zakupy ze mną pójdzie czy tego chce czy nie. Trzymałam go w garści. Bardzo mu zależy, żeby pójść na tę imprezę ze mną. W sumie nie rozumiem. Chciał się popisać, że pomimo mieszka parę dni w LA to wyrwał jakąś laskę, która na dodatek jest jego siostrą. Przecież i tak prędzej czy później wyda się, że jesteśmy rodzeństwem. W każdym bądź razie kiedy będzie mi się stawiał, zagrożę mu, że nie pójdę z nim na żadną imprezę. Zawsze miałam na niego jakiś sposób, siła starszej siostry. Z jednej strony bardzo się wkurzyłam, że teraz muszę iść na górę przebrać się i wysuszyć włosy, ale z drugiej strony bawiło mnie to.
     - Nie ujdzie Ci to na sucho…
     - I tak już jestem mokry – szturchnął mnie w ramię i oboje zaczęliśmy się śmiać.
     - Dobra za 15 minut spotykamy się w salonie a tymczasem oboje idziemy się wysuszyć i przebrać.
     - Wy dziewczyny, ja potrzebuję 5 minut a ty aż 15 i na co ?
     - Kolego mój drogi mam o wiele dłuższe włosy od Ciebie więc suszenie ich zajmuje trochę czasu. Pobiegliśmy na górę i oboje rozeszliśmy się do swoich pokoi. Ogromnym plusem naszego nowego domu to oddzielne łazienki. Inaczej z 15 minut zrobiłoby się 20 minut już nie wspominając o porannej toalecie. Ponieważ na dworze było ciepło postanowiłam założyć białą bokserkę, jeansowe szorty z przetarciami a na nogi założyłam sandałki w karmelowym odcieniu, które bardzo sobie ceniłam za wygodę. Mogłam cały dzień w nich przechodzić bez słowa narzekania, a to że mnie stopa boli, że obtarłam sobie kostkę itp. Wyjęłam z szafy torbę w podobnym odcieniu co buty. Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy i zgodnie z obietnicą zeszłam na dół, gdzie czekał już na mnie Mikołaj wyraźnie zniecierpliwiony tym że musiał na mnie czekać. No trudno, jestem pewna, że nic złego mu się z tego powodu nie stało.
     - Nareszcie, Bogu dzięki, już myślałem, że korzenie tu zapuszczę. – przewrócił oczami i wskazał mi ręką drzwi – Dobrze skoro już jesteś to chodźmy.
Wyszliśmy z domu i dotknęło mnie gorąco, które panowało na zewnątrz. Musze przyznać, że LA latem są znacznie cieplejsze niż polskie, burzowe lata. Mam nadzieję, że się szybko przyzwyczaję do warunków klimatycznych, które tu panowały. Z Mikołajem szliśmy ramie w ramie. W pewnej chwili zdałam sobie sprawę z tego, że ja tak naprawdę nie wiem gdzie jest tutaj centrum handlowe.
    - Wiesz dokąd idziemy ?
    - No do centrum handlowego, pytasz jakbyś nie wiedziała
    - Nie o to mi chodzi. Raczej miałam na myśli, czy wiesz gdzie te centrum handlowe się znajduje?
    - Tak, to całkiem niedaleko. Zaufaj mi… przecież Cię nie porwę dla okupu
    - Przejrzałeś moje wszystkie obawy. Drogę do galerii handlowej umilała nam pogawędka i nim się obejrzeliśmy byliśmy już przy wejściu do ogromnego, oszklonego budynku z szyldami wielu sklepów, o których wcześniej słyszałam ale niestety w Polsce nie mają swoich punktów. Zajrzeliśmy do wielu sklepów, ale to naprawdę trudne kupić prezent osobie, której się nie zna. Nie mieliśmy kompletnie pomysłu, a czasu było coraz mniej. Na sam koniec zajrzeliśmy do Empika, który w Polsce zazwyczaj mnie ratował w takich sytuacjach. Mike podjął w końcu męską decyzję. Kupiliśmy mu dwie płyty, jak to mój młodszy brat stwierdził, bardzo dobrych zespołów muzycznych. Wyszliśmy ze sklepu, uradowani, że wreszcie udało nam się kupić odpowiedni prezent.
    - No to teraz wiesz co Cię czeka – zatarłam ręce i z ogromną przyjemnością patrzyłam jak na twarzy mojego brata maluje się strach.
    - Myślałem, że mamy zakupy już za sobą. Naprawdę masz jeszcze siłę chodzić po sklepach w poszukiwaniu jakiegoś ciuszku?
    - Jeśli czegoś nie kupię to nie pójdę na imprezę
    - Szantażujesz mnie
    - Nie prawda!
    - Nie rozumiem, masz szafę pełną po brzegi ciuchów, w czym ty widzisz problem.
    - Jesteś mężczyzną, ty nigdy tego nie zrozumiesz. Im szybciej ruszysz stąd swój tyłek tym szybciej wrócimy do domu.
    - Dobra chodź już, widzę, że nie ustąpisz
    - I się nie mylisz Zaszliśmy do 6 sklepów i kupiłam sobie 2 bluzki, spodniczkę i zwiewną sukienkę typu maxi idealną na tutejsze temperatury, do których zbytnio nie jestem przyzwyczajona. Na sam koniec zahaczyliśmy o Starbucks’a. Ja kupiłam sobie White peperment mocha, a Mikołaj Karmelowe machiato. Do domu zaszliśmy chwilę po 15. Czekał na nas ciepły obiad. Zjadłam ze smakiem bo muszę przyznać, że te zakupy mnie wyczerpały a w rezultacie byłam bardzo głodna. Weszłam na górę i padłam na łóżko. Nawet się nie zorientowałam kiedy przysnęłam. Obudziłam się dopiero po 1,5 h. Musiałam być naprawdę zmęczona, ponieważ zawsze miałam trudności z zaśnięciem w ciągu dnia. Dochodziła już 17. Przeklęłam się w duchu za tę drzemkę. Miałam niespełna 40 minut do wyjścia. Impreza zaczyna się o 18 ale musimy wyjść troszkę wcześniej aby dojść i przede wszystkim trafić. Zerwałam się pędem z łóżka. Wzięłam ciuchy, które miałam przygotowane na dzisiejszy wieczór, poszłam do łazienki się uczesać, umalować i przebrać. Zdecydowałam, że włosy zaczeszę w wysokim koku, oczy podkreśliłam czarnym eye-linerem, brązowym cieniem i czarną maskarą. Ubrałam się w KLIK . Kiedy skończyłam przygotowania zajrzałam do Mikołaja, który też już kończył swoje przygotowania. Zapakowałam prezent dla Jamesa w ozdobny papier pakunkowy. Po chwili byliśmy już w drodze. Myślałam, że będziemy mieli większy problem ze znalezieniem domu Jamesa. Jak się okazało chłopak mieszka całkiem blisko nas. Muszę przyznać, że James musi być naprawdę bogaty. Jego dom był ogromny, w nowoczesnym stylu. Bardzo mi się podobał. Lecz czułam się jakoś wyobcowana. Oboje z Mikołajem pochodzimy z przeciętnej rodziny. Odkąd tata dostał tutaj pracę powodzi nam się lepiej ale chyba w życiu nie będzie nas stać na taki luksus. Zaczęłam się zastanawiać kim jest ten chłopak. Z tego co mi mówił Mikołaj, James mieszka i utrzymuje się sam. Chyba musiałby być w mafii, żeby w tak młodym wieku dorobić się takiego domu, samochodu i Bóg wie co jeszcze. Weszliśmy do środka. Na imprezie był już dość spory tłum. Do drzwi podszedł solenizant i przywitał nas ciepłym uśmiechem.
    - Hej. Myślałem, że nie przyjdziesz – zwrócił się do Mike. – Ooo i widzę, że nawet masz ze sobą osobę towarzyszącą.
    - To moja siostra, Karolina
    - Ahhh no tak, przepraszam nie poznałem Cię w tej stylizacji, teraz już pamiętam, dziewczyna, która na mnie nawrzeszczała – zaczęli się śmiać a ja się zaczerwieniłam
    - Przepraszam Cię za to, jest mi naprawdę bardzo przykro nie chciałam tak gwałtownie zareagować - Spokojnie, dla mnie to było raczej urocze i zabawne. Dobra rozejrzyjcie się po domu no i oczywiście się dobrze bawcie, a ja tymczasem lecę do następnych gości. Nim się obejrzałam a Mikołaja już nie było. Super zostawił mnie samą pośród tłumu ludzi. Mój kochany braciszek. Podeszła do mnie jakaś ładna, szczupła blondynka.
    -Hej jestem Sophie. A ty ? Chyba pierwszy raz Cię tu widzę – uśmiechnęła się promiennie. Wydawała się naprawdę miła
    - Karolina – wyciągnęłam rękę w jej stronę – Tak jestem tu pierwszy raz, w LA mieszkam od kilku dni
    - Naprawdę? W takim razie gdzie wcześniej mieszkałaś ? - całe życie mieszkałam w Polsce
    - I jak Ci się podoba LA
    - Bardzo, mieszkam tu kilka dni a czuję się jakbym całe życie tu spędziła – wcale nie kłamałam naprawdę mi się tu podobało.
    - Choć zapoznam Cię z resztą ekipy Dziewczyna wzięła mnie za rękę i zaprowadziła jak przypuszczam do salonu choć dom jest tak Duży, że trudno stwierdzić. W pomieszczeniu stało kilka osób. Nie zawielka grupka ale widać było, że chyba wszyscy tu się ze sobą dobrze znali.
    - Karolina?! – ktoś mnie z tyłu zawołał. Byłam pewna że to Mike bo przecież nikogo innego tutaj nie znałam. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam…Iana.
    - Karolina co ty tu robisz ? – zaczął wymachiwać rękoma. Zaczęłam się go bać, wyglądał jakby się mocno wkurzył – Podobno byłaś dziś zajęta i nie mogłaś się spotkać! Tak poza tym kto Cię tutaj zaprosił ?!     - Hej wyluzuj! – ktoś wszedł do pokoju i zwrócił się do Iana. Obróciłam się żeby zobaczyć mojego wybawcę. Przy drzwiach ujrzałam stojącego…

_______________________________________________________________________________

Taaaak...dzisiaj są moje urodziny i obiecałam Wam, że dodam rozdział. Z racji tego, że to w sumie no... ważny dzień w moim życiu i swoją radością chciałam się podzielić z wami dlatego ten rozdział jest nieco dłuższy niż standardowe no i tak pojawią się już BTR no dopiero James ale z czasem czyli w następnym rozdziale ... Jak myślicie kto jest wybawcą Karoliny? Lubicie Iana bo wam szczerze powiem, że słyszałam różne opinie o nim. Ja mam już plany co do niego. Korzystając z okazji chciałabym oficjalnie podziękować moim dwóm szalonym przyjaciółkom Magdzie i Karolinie za to że były są i mam nadzieję, że do grobowej deski ze mną będą. Dziękuje także, że byłyście ze mną w tym dniu i za wspaniały prezent. Kocham was <3 Kocham także moich czytelników. Wysyłam wam masę całusów <3 Zapraszam was także 9 listopada na twitcama ze mną Karolina (ZRozmarzoną) i Magdą (Maadziaaxo). Mój nick na tt oxkarolinaxo. Pozdrawiam także moją wierną czytelniczkę AlexFromPoland i wszystkich innych czytelników. Czytam wasze wszystkie komentarze i sprawia mi to ogromną radość <3 Kurcze się rozpisałam aaa no i zapraszam na blogi dziewczyn

Madzia ----> KLIK
Karola-----> KLIK

Podobał się rozdział ? :) Zapraszam w piątek lub w sobotę <3

6 komentarzy:

  1. no jaki monolog! się rozpisałaś :D też Cię kocham Słońce <3 i do grobowej deski, nie ma opcji <3 takie trzy zwariowane Rusherki ;D tak! zapraszamy na twitcama! xd ja chce 9 listopada!!!
    a Iana... raz lubię, raz nie. zależy :P ja wiem kto to! ja wiem! znaczy się domyślam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sto lat! Sto lat!!!
    Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!!!
    Rozdział jest wspaniały!!
    Jestem bardzo ciekawa kogo zobaczyła.
    Czekam na następny! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Sto lat! Sto lat! Super rozdział i czekam nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sto lat! Sto lat! Super rozdział i czekam nn :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka! Nominowałam cię do Liebster Blog Award. Wszystkie informacje znajdziesz na moim blogu:http://moj-swiat-to-on-bez-niego-ja-nie-zyje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Nominowałam cię do Liebster Blog Award!
    więcej info na moim blogu ;)
    www.nickibtr.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń