piątek, 5 października 2012

Rozdział 5



Kiedy Mikołaj poszedł w stronę kolejki, dosiadł się do mnie nieznajomy chłopak, który przyglądał mi się przez cały wieczór. Zaczynałam się go lekko obawiać. Nie znam miasta a tym bardziej jego mieszkańców. Było już dobrze po 23 a mnie robiło się coraz zimniej. Podciągnęłam kolana do brody i skuliłam się. Całe moje ciało odczuwało zimno przez co cała się trzęsłam. Zerknęłam kątem oka na chłopaka siedzącego obok. Wyglądał na zmartwionego, przygnębionego.
       - Jest Ci zimno ? – mój towarzysz z ławki zadał mi pytanie. Szczerze bardzo mnie to zdziwiło. Właściwie dlaczego on mi się tak przyglądał, dlaczego teraz siedzi ze mną i dlaczego teraz próbuję nawiązać rozmowę ? Przecież się nie znamy.
      - Nie! – warknęłam. Cały czas biłam się z myślami czego ten koleś ode mnie chce.
      - Przecież widzę…- na twarzy Latynosa pojawił się uśmiech. Zdjął swoją bluzę i okrył nią moje gołe ramiona
      - O co Ci tak właściwie chodzi?! – lekko uniosłam głos bo cała ta sytuacja zaczynała mocno działać mi na nerwy.
     - Ja tylko ch… - Do chłopaka podbiegł jakiś facet, na oko w jego wieku, przez co Latynos nie dokończył zdania.
     - Stary, musimy wracać
     - Daj mi jeszcze chwilę, proszę… - Nie zdawało mi się, chłopak był naprawdę przygnębiony czym a ja na niego niepotrzebnie naskoczyłam. Ja to zawsze cos odstawię…
     - Słuchaj, Jessica miała wypadek, dupa w troki i lecimy.
Na te słowa chłopak poderwał się z ławki i zaczął biec w stronę parkingu.
     - Hej! Zaczekaj, zostawiłeś swoją bluzę! – poderwałam się z ławki i zaczęłam biec w kierunku w którym udał się Latynos z nadzieją, ze uda mi się go dogonić. Kiedy dotarłam na parking, chłopcy wsiedli do samochodu i odjechali z piskiem opon. Super! I co ja teraz mam zrobić z tą bluzą, przecież nic nie wiedziałam o tym chłopaku. Wróciłam z powrotem na teren wesołego miasteczka. Po chwili w tłumie dostrzegłam zdezorientowanego Mika stojącego przy ławce, na której jeszcze chwilę przed siedziałam.
       - Karolina do cholery, co ty wyprawiasz. Wiesz jak się przestraszyłem?! Gdzie ty byłaś? Nie tak się umawialiśmy, miałaś czekać tutaj na mnie, ja wracam a Ciebie nigdzie nie ma. Zadzwoniłbym ale tak szybko mnie z domu wyciągnęłaś że nie wziąłem ze sobą telefonu. Nie rób mi takich numerów bo nigdzie więcej z tobą nie pójdę. – całe te zdenerwowanie mojego brata tak mnie rozbawiło, że wybuchłam śmiechem  – Co cię tak bawi co ?!
       - Ja też tak Ci truję głowę ? Kurczę faktycznie masz ze mną niezłe jazdy. – na te słowa Mikołaj trochę się rozluźnił.
       - Wracajmy już – poczochrał mi włosy i pchnął do przodu.
Szliśmy w dość wolnym tempie. Rozmawialiśmy ze sobą cały czas się głośno śmiejąc.
       - Tak właściwie skąd masz tą bluzę ? Z tego co pamiętam byłaś bez żadnych okryć wierzchnich przez co było Ci cholernie zimno… co książę Ci ją podarował w zamian za piękny uśmiech. – walnęłam się w czoło. Kompletnie zapomniałam o tej bluzie. Cholera! Co ja mam z nią zrobić ? Muszę jakoś znaleźć tego chłopaka z luna parku i z wrócić mu jego własność. Czułam że mimo wszystko się zarumieniłam. Zalała mnie także fala gniewu, jak mogłam tak potraktować tego chłopaka, próbował tylko zagadać, widziałam, ze był smutny a mimo wszystko uniosłam ton głosu na niego.
      - Długa historia. Jedno jest pewne, musze odnaleźć właściciela i mu ją zwrócić. Tylko zupełnie nie wiem jak się do tego zabrać. Nie wiem nic o chłopaku który mi ją podarował. Co lepsze nie wiem nawet jak ma na imię. To jak tkwienie w martwym punkcie. Może rozwieszę ogłoszenie… nie kurde to zły pomysł… Mike co ja mam zrobić z tą bluzą?
       - Jeśli chłopak, który Ci ją pożyczył będzie chciał ja odzyskać, sam Cię odszuka. Tak Ci radzi młodszy, co nie znaczy że głupszy brat. – dałam mu kuksańca w ramię. Kiedy doszliśmy do ulicy na której stał nasz dom, było bardzo ciemno. Jedyna latarnia, która się paliła, znajdywała się na drugim końcu ulicy.  W naszym domu nie paliło się ani jedno światło. Otworzyliśmy drzwi. Wchodząc, przepychaliśmy się w rezultacie czego Mikołaj potknął się i wywalił prosto w doniczkę z kwiatkiem. Zgięłam się w pół ze śmiechu. Mikołaj wstał z podłogi obrócił się twarzą do mnie a wtedy wybuchłam jeszcze większym śmiechem. Całą twarz miał w ziemi doniczkowej.  Posłał mi groźne spojrzenie i zaczął mnie gonić. Wbiegłam po schodach na górę. Otworzyły się drzwi od pokoju rodziców a ja na nie wpadłam i upadłam do tyłu. Teraz role się odwróciły. To ja byłam wściekła a Mikołaj stał u szczytu schodów i smiał się tak mocno, że cały był czerwony.
      - No i czego rechoczesz ? – posłałam mu spojrzenie z typu „ jeszcze chwila i spadniesz z tych schodów”. Zasłonił usta, dłonią ale i tak wiedziałam, ze ledwo się powstrzymuje od śmiechu. Z pokoju rodziców wyszła mama w swojej kolorowej satynowej podomce, przywiezioną z Japonii, którą dostała od taty na rocznicę ślubu.
      - Boże, dzieci, jak już decydujecie się wracać tak późno do domu to starajcie się przynajmniej nie hałasować tak, że budzicie wszystkich domowników.
      - Przepraszamy. – rzekliśmy chórem, niczym skruszone szczeniaczki, na których sam widok mięknie serce.
      - No już dobra, mam nadzieje że na przyszłość będziecie pamiętać a teraz grzeczne dzieci pójdą się myć i spać.
Oddaliliśmy się od pokoju rodziców w dwie strony, mikołaj do swojego pokoju a ja do swojego. Nasze pokoje znajdywały się w odległych kątach korytarza. Zgarnęłam piżamę i poszłam do łazienki na dole, ponieważ byłam niemalże pewna, że mikołaj zdążył się już wpakować do łazienki na piętrze. Wzięłam szybki prysznic, zmyłam makijaż, umyłam zęby, przebrałam się w moją ulubioną piżamkę z Disneya i udałam się na górę. Przy schodach siedział Mike.
      - Pomyliłeś pomieszczenia, twój pokój jest tam – wskazałam ręką i zaczęłam się smiać
      - Strasznie śmieszne – wystawił język, złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę swojego pokoju.
      - Co ty do licha wyprawiasz ? Chce mi się spać.
      -Wyluzuj staruszko. Siadaj – z szafy Mike wyciągnął butelkę wina.
      - Eeee ? Skąd to masz ?
      - Kurcze Karolina nie zgrywaj świętej. Nie daj się prosić. Z bratem się nie napijesz za dobry początek w nowym miejscu.
      - W sumie, rodzice nie muszą się o tym dowiedzieć… czemu nie. Nalewaj.
Siedzieliśmy w pokoju Mikołaja do godziny czwartej nad ranem. Opróżniliśmy całą butelkę, przy tym wspominając od dzieciństwa po ostatnie tygodnie. Cieszyłam się że mam tak dobry kontakt z bratem. Wiele moich koleżanek było skłóconych z rodzeństwem. Nigdy nie potrafiłam tego zrozumieć. Przecież brat czy siostra to ważna cześć rodziny a nie jakiś wujek z którym nie utrzymuje się kontaktu. Z pokoju Mike ledwo doszłam do swojego. Czuję, że rano będzie kat zabójca. Nawet się nie zorientowałam kiedy zasnęłam.
Obudziłam się ,a raczej Mikołaj mnie obudził trzaskając drzwiami.
     - Hej, kolego ja spałam poza tym następnym razem staraj się wchodzić znacznie ciszej, głowa mnie tak boli, ze ty sobie nie wyobrażasz. Stało się coś?
     - Ojciec rano wparował do mojego pokoju, nie zdążyłem posprzątać po wczorajszym wieczorze, więc zastał na podłodze dwa brudne kieliszki i pustą butelkę. Oboje z mamą są na nas wściekli.
     - co robimy? – spytałam nie wiedząc jak idiotycznie wczoraj postąpiliśmy.
     - Mamy oboje zejść na dół.
     - Kurde, czuję, ze będzie niezły dym
     - I się nie mylisz. Są naprawdę wkurzeni. Szczerze powiedziawszy pierwszy raz ich widzę takich wkurzonych.
     - Chodźmy chcę mieć to już za sobą.
Zeszliśmy na dół ze spuszczonymi głowami, bałam się im spojrzeć w oczy. Z tego co zauważyłam, mikołaj też się bał tej rozmowy.
     - Usiądźcie – zarządził tata z sroga miną. Fakt, jeszcze nigdy go nie widział tak wkurzonego. Jak powiedział tak zrobiliśmy. Usiedliśmy wciąż ze spuszczonymi głowami.
     - Oboje z matka staramy się wychować na pożadnych ludzi i z pewnością nie będziemy tolerować alkoholizmu czy innych używek. Jako że sytuacja ta miała miejsce pierwszy raz skończy się tylko na naganie ale musicie być świadomi, że kolejny taki wybryk będzie karany. Nie będę dowodził czyj to był pomysł bo oboje jesteście tak samo winni, jesteście naszymi dziećmi i pragniemy dla was jak najlepszego życia.
     - Przepraszamy, obiecujemy, że to był pierwszy i ostatni raz.
     - Ufamy wam, ale pamiętajcie, że zaufanie też można stracić łatwiej niż odzyskać – tym razem głos w dyskusji zabrała mama.
     - Wiemy, przepraszamy.
     - Możecie już iść
Oboje z Mikołajem skierowaliśmy się na górę. Weszłam do pokoju, włożyłam słuchawki do uszu i słuchałam muzyki na full przez dobre dwie godziny.

_________________________________________________________________________

Kolejny rozdział już jest. BTR coraz bliżej uzbrójcie się w cierpliwość :D Jak wam się podoba ? ;)

3 komentarze:

  1. Rozdział genialny. Ja już chce ich w rozdziałach !! Czekam z niecierpliwością na nn !

    OdpowiedzUsuń
  2. w sumie ja to chyba nie musze ci mówić że świetny no ale cóż jest poprostu cudowny. :D dodawaj nowy szbyko

    OdpowiedzUsuń
  3. dawaj BTR, a nie każesz nam cierpliwie czekać! ;)

    OdpowiedzUsuń