piątek, 14 września 2012

Rozdział 2

        - Lot do Los Angeles będzie opóźniony o około 20 minut. Za utrudnienia przepraszamy… - w lotniskowych głośnikach przemówiła kobieta o cienkim głosie. Super teraz musimy tu siedzieć i czekać… znów. Na lotnisku pojawiliśmy się za wcześnie aby się nie spóźnić a i tak musimy czekać. Już taki mój ciężki los. Byłam niesamowicie podekscytowana. Prawdę mówiąc, chyba każdy byłby, w końcu zobaczę się z moim ojcem. Minęły 4 miesiące. Dłużyły się niesamowicie. A następne 20 minut były dla mnie niczym 20 dni, jedna minuta jak jeden dzień… i zaczęło się odliczanie. 5 minut,10 minut, 15 minut i nareszcie z zamyślenia wyrwał mnie ten sam cienki głos kobiety z głośników. - Pasażerowie lotu Warszawa-Los Angeles są proszeni do odprawy. Biegiem ruszyłam za mamą i bratem do hali odpraw. Za chwilę okazało się że nie był to dobry pomysł. Przepychając się przez tłum wpadłam na kogoś.
       - Cholera uważaj trochę ! – krzyknęłam w stronę nieznajomego, podniosłam głowę a moje oczy napotkały wzrok, który próbował mnie prześwietlić niczym rentgenem. Nieznajomym był chłopak około 19-letni, miał przepiękne niebieskie oczy w odcieniu niezapominajek, jasne blond włosy postawione na żelu.
       - Przepraszam nic Ci nie jest ? Nazywam się Ian. – Hmmm, Amerykanin, może to i dobrze, że nie zrozumiał co do niego powiedziałam. Wyciągnął rękę i wyszczerzył się. Uśmiech miał zniewalający… „Kurczę nie Karolina przystopuj, koniec podnieś głowę do góry idź na odprawę, rób wszystko tylko się nie zakochuj w dniu odlotu” – zganiłam siebie sama w myślach.
       -Przepraszam, muszę lecieć. – biegiem ruszyłam w stronę widocznie zniecierpliwionej mamy i do brata        - Hej, zaczekaj, jak masz na imię? – blondyn nie dawał za wygraną ale ja mu już nie odpowiedziałam. Uznałam, że nie warto wdawać się dalszą dyskusję. 15 minut później siedziałam już w środku samolotu i cierpliwie choć może nie do końca czekałam na start samolotu. Pech chciał że trafiło mi się miejsce w innym rzędzie niż mamie i Mikiemu. Z drugiej strony i tak będę słuchać muzyki, czytać książkę i przeglądać pisemka. Mój wzrok błądził od pasażera do pasażera, w końcu lepiej wiedzieć z kim się spędzi kolejne godziny życia. Wzrok błądził, błądził i znalazł… nie, nie proszę nie. Schyliłam głowę udając że coś upuściłam i teraz tego szukam. Widać pech będzie mi dziś towarzyszył cały dzień. Niebieskooki blondyn usadził się na miejscu tuż obok mnie.
      -Pomóc?- zapytał śmiejąc się
      - N.. ni.. nie, dziękuję.-wyprostowałam się i usiadłam prosto
      - Dowiem się wreszcie jak masz na imię droga nieznajomo, a może to ty jesteś ten słynny Gal Anonim… i ani jednej zmarszczki aby to udowodnić – Kolejna fala śmiechu. Ta… Gal Anonim chciałbyś chyba chłopcze.
      - Karolina –wyciągnęłam rękę do chłopaka – Wracasz do domu, czy będziesz tylko zwiedzał Los Angeles ? – próbowałam zagadać, jakby nie było trochę czasu ze sobą spędzimy, może dobrze byłoby się ze sobą zapoznać…

      - Hej, Karolina obudź się!! – ktoś złapał mnie za rękę i zaczął mną potrząsać, w rezultacie czego obudziłam się… Zaraz, zaraz, czy to znaczy, że ja spałam. No nie… Ja tu sobie spałam a przystojny blondyn siedział tuż obok, pewnie śmiejąc się ze mnie. Super!
     - Długo spałam ? –spytałam zdezorientowana całą sytuacją
     - Spokojnie, spałaś jakąś godzinę – ale śmiechu nie potrafił ukryć. Cholera!
     - Skoro mam być spokojna, to dlaczego się śmiejesz ? – nie ukrywałam, że ten śmiech wyprowadził mnie z równowagi. Policzki mnie piekły. Super, pewnie wyglądam jak burak. Ludzie kierowali się w stronę wyjścia co oznaczało że jesteśmy na miejscu. Za parę chwil zobaczę tatę, a także nowy dom, miejsce gdzie prawdopodobnie spędzę resztę życia.
       - Karolina! Idziesz czy masz zamiar tu zostać?! – z zamyślenia wyrwał mnie donośny głos mojej matki, która stała i czekała na mnie. Mikołaj zaś stał za nią i ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
      - Z czego się tak śmiejesz?! – spojrzałam groźnie na młodszego brata
      - Zakochałaś się w tym blondynie? Jesteś czerwona jak pomidor – szepnął mi na ucho i spojrzał w stronę Iana. Ruszyliśmy w stronę wyjścia i skierowaliśmy się po odbiór bagażów. Mama szła dość szybko. Ledwo za nią nadążałam.
      -Hej, Karolina, zaczekaj! – Chłopak z samolotu krzyknął za mną. Odwróciłam się i pokazałam mamę i brata, co miało znaczyć, że się spieszę i muszę dołączyć do rodziny. Pomachałam mu na pożegnanie. Ehhh… pewnie już nigdy więcej się nie spotkamy. Z drugiej strony znaliśmy się zaledwie kilka godzin, więc nie powinno mi na nim zależeć. Lecz nie było to takie proste jak się zdawało. Kiedy tylko wspominałam jak dobrze nam się rozmawiało, jego szeroki, szczery uśmiech, rozwichrzone blond włosy, oczy o głębokim niebieskim odcieniu, robiło mi się przykro, że nasza podróż się skończyła. Ale dobra już koniec.
     -Karolina co się z Tobą dzieje? Wołam Cię i wołam… a zresztą, już lepiej chodźmy. Tata już pewnie na nas czeka
     -Karolina się zakochała, Karolina się zakochała … - wyśpiewywał pod nosem mój brat.
     - Cholera! Mikołaj zamknij się! Słyszysz co ty mówisz, jak można zakochać się po kilku godzinach?!     Radzę Ci, zamknij się inaczej będziesz miał piekło na ziemi do końca swoich dni! Zrozumiałeś ?! – warknęłam na Mikiego.
     -Dobra, wyluzuj bo Ci się zmarszczki zrobią – na twarzy mojego brata pojawiło się obrzydzenie na samą myśl o zmarszczkach. Kochałam go, zawsze mieliśmy ze sobą świetny kontakt. Wzajemne dogryzanie sobie nie było z naszej strony wcale złośliwe. Jesteśmy rodzeństwem lubimy stwarzać pozory, drących z sobą koty, ludzi.
    - Lepiej chodźmy, zanim mama się wydrze na całe lotnisko. Swoją drogą nie rozumiem dlaczego jest taka zdenerwowana, powinna się cieszyć prawda? W końcu zobaczy swojego dawno nie widzianego męża. Ehhh…nie rozumiem jej, a zawsze twierdzi, że to nas jest trudno zrozumieć Wzięliśmy swoje bagaże i skierowaliśmy się do wyjścia gdzie miał na nas czekać tata. Rozglądałam się uważnie, jakby nie było trudno wypatrzeć jedną, jedyną osobę spośród tłumu tysiąca innych. Byłam ciekawa czy mnie pozna po tylu miesiącach rozłąki, ciekawiło mnie też to czy ja go poznam. Od dziecka mi się wydawało, że dorośli ludzie poza starzeniem się, nie zmieniają się wcale, no chyba, że bierzemy pod uwagę zmianę fryzury. Mój tata był niezmienny od wielu lat. Właściwie go pamiętam jako tego samego, wysokiego, szczupłego i dbającego o siebie mężczyznę. Z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego brata.
     - Tataa…!!!! – automatycznie mój wzrok podążył w kierunku, w którym utkwił wzrok mamy i Mikołaja. – rzucił walizki i pobiegł w ramiona taty zupełnie jak mały chłopczyk. Czyli jednak tkwi w nim odrobina dobra…
     - Tato! – podeszłam do taty i wtuliłam się w niego mocno. Może i moje powitanie z ojcem nie było tak mocno entuzjastyczne jak zrobił to Mike ale to nie oznaczało że się nie cieszę. Cieszyłam się, ale wiadomo nie będzie z początku łatwo. Choć mam już plan „b”, jeśli nie uda mi się zaaklimatyzować w Los Angeles, nie poznam nikogo nowego, zostanę totalnym outsiderem.
    - Ale wyrośliście oboje, Mikołaj synu urosłeś, zmężniałeś i tak jakbyś trochę przypakował , mam rację ? Pewnie mam i ja wszystko rozumiem… nasz kochany syn ma dziewczynę – na polikach Mikiego pojawiły się rumieńce, ledwo się powstrzymałam żeby nie wybuchnąć śmiechem.
    – Karolina, moja córeczka. Wyższa, dłuższe włosy ale jak zwykle piękna – no nie no tu lekko przesadzał, teraz już wiem co czuł Mike, choć nasz tata miał to do siebie, że niestety potrafił człowieka zawstydzić, co lepsze nie robił tego specjalnie. Kiedy tata skończył już oględziny mnie i brata objął silnymi ramionami żonę. Wymienili parę powitalnych zdań, poczym skierowaliśmy się na parking. Kiedy dojechaliśmy do domu była godzina 19. Szybko pognałam do swojego nowego pokoju wstawiłam walizki, jutro się rozpakuje dziś już nie mam na to siły. Przeszłam się po domu, był niesamowity, wielki, przestrzenny ale rodzinny. Ogród także był duży pięknie zaaranżowany, najbardziej ucieszył mnie fakt, że posiadamy własny basen w ogrodzie. Już kocham to miejsce.

____________________________________________________________________

Kolejny rozdział już jest. Obiecałam w piątek rozdział, dość późno ale jest. Tekst pochyłą czcionką jest to tekst po angielsku. Jak wam się podoba?

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Masz fajny styl pisania. ;) Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo mi się podoba! następnym razem ja Cię biorę na spytki i dowiaduje się o Twoim opowiadaniu! :D bo Ty o moim uhh... wiesz za dużo :D a ciekawa jestem kim będzie Ian dla Karoli ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. niesamowity. Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń