- Nie! Lil kurczę no! Rozejrzyj się, jak
nas puści to wylądujemy w wodzie – ale było już za późno. Obie leżałyśmy w
wodzie, a nad nami stał rozbawiony do łez Kendall. Natomiast nam nie było do
śmiechu, na szczęście od samego przyjazdu na plażę byłyśmy w kostiumach
kąpielowych, więc nasze ciuchy leżały suche na kocu, niemniej jednak nasze
długie włosy były teraz całe mokre i lepiły się do naszego ciała. Byłam
wkurzona na Kendalla i sądząc po minie Leah także nie była zadowolona.
Spojrzała na mnie, a ja na nią. Widziałam chęć zemsty w jej oczach po czym
puściła do mnie oczko a ja się domyśliłam, że ma plan ale póki co mam udawać
niewzruszoną zachowaniem Kendalla. Kątem oka zauważyłam, że Lil podnosi się z
wody, przechodzi obojętnie obok Kendalla i wraca do pozostałych. Cieszyłam się.
Ta dziewczyna ewidentnie ma jakiś dobry plan a teraz przybiera dobrą minę do
złej gry. Spojrzałam na Kendalla. Jego wyraz twarzy był nieoceniony. Kompletnie
chłopaka wmurowało. Był pewien, że wygrał, jednak postawa Leah udowodniła, że
nas to nie obeszło. Oczywiście wcale tak nie było. Mocno się wkurzyłyśmy ale
robiłyśmy wszystko, żeby się nie poznał. Nie chciałam się zdradzić, dlatego
wymusiłam śmiech, już po chwili śmiałam się do rozpuku, a Kendalla jeszcze bardziej
to zdezorientowało, o ile da się bardziej. Teraz mój śmiech był prawdziwy,
kiedy już się w miarę ogarnęłam podniosłam się z pluskającej o moje ciało wody
i cały czas się uśmiechając przeszłam obok Kendalla. Jedyne czego teraz
potrzebowałam to wytrzeć się ręcznikiem i wygrzać na słoneczku. Szłam w
kierunku naszej grupki, kompletnie zapomniałam o obecności Iana. Starałam się
zachowywać jakby tutaj go nie było. Muszę przyznać, że od naszego poznania w
samolocie cały czas o nim myślałam, ale ostatnimi czasy irytuje mnie swoim
zachowaniem. Pan i władca, jednak nie ze mną te numery. Nie dam sobą pomiatać.
Usiadłam obok Sophie, a chwilę później ktoś złapał mnie w pasie i podniósł do
góry.
- Aaaaa!
Kurcze no! – odwróciłam twarz do tyłu i ujrzałam rozbawioną twarz Kendalla. Na
ten widok ja sama zaczęłam się śmiać. – Myślałam że jesteśmy kwita.
- Słoneczko,
ja dopiero się rozkręcam – podniósł mnie jeszcze wyżej i usadził mnie zgrabnie
na swoich umięśnionych ramionach
- I co
zamierzasz ze mną zrobić?
- Jeszcze
nie wiem…
- może mnie
puścisz ?
- Nieee….
chyba nie, wymyśl coś lepszego.
- Kendall
proszę, co mam zrobić, abyś mnie puścił?
- Dobrze ja
Cię postawię a ty mi dasz słodkiego buziaka w policzek.
- Ale najpierw
mnie postawisz. Zgoda ?
- Zgoda. –
Kendall zręcznie postawił mnie na ziemi, przymknął oczy, zrobił Dziubek i
wskazał palcem miejsce na policzku.
- Buziak
będzie nagrodą, jeśli mnie złapiesz to ją dostaniesz – puściłam się biegiem w
odległą część plaży, odwróciłam się do tyłu i usłyszałam biegnącego za mną
Kendalla który wołał coś w stylu „żmija”. Kiedy na chwilę się odwróciłam, nie
zauważyłam ogromnego zamku z piasku na który wpadłam i niefortunnie się
przewróciłam. Kendall do mnie dobiegł i pomógł mi wstać.
- Należy się
nagroda – blondyn uśmiechnął się do mnie zawadiacko.
- Tak jak
obiecałam, wygrałeś dostajesz nagrodę – zbliżyłam swoje usta do policzka
blondyna ale w ostatniej chwili Kendall przekręcił głowę i pocałowałam go w
usta, chłopak objął mnie w pasie i wpił się w moje usta, próbowałam się wyrwać,
ale Kendall był za silny.
- Karolina
podobasz mi się…
-Kendall ja
przepraszam, ale ja nic do Ciebie nie czuję, nie teraz, znamy się za krótko.
Bardzo Cię przepraszam, bardzo Cię polubiłam ale na chwilę obecną możemy być
tylko przyjaciółmi.
- Nie,
jasne, nie przepraszaj. Właściwie to ja powinienem Cię przeprosić, umówiliśmy
się w buziaka w policzek, a ja to perfidnie wykorzystałem. Za szybko się
wyrwałem co? – zaczął się śmiać ale widziałam w jego oczach smutek. Kurczę, nie
chcę, żeby ktoś z mojego powodu cierpiał, ale nie mogę inaczej. To Carlos mi
się podoba nie Kendall.
-
Niezręcznie co? Dobra spróbuj zapomnieć, a teraz chodźmy do reszty zanim zaczną
sobie głupio żartować.
- Zapomnę o
tym ale ty nie będziesz się smutał jasne?
- Mną się
nie przejmuj, podobasz mi się ale faktycznie znamy się dość krótko,
prawdopodobnie działałem pod wpływem impulsu.
-
Kendall!Karolina! Później się będziecie obmacywać, chodźcie jest plan! – z
powrotem na ziemię sprowadził nas Logan.
- Cholera
musieli zobaczyć jak Cię pocałowałem i pewnie już myślą niewiadomo co. Jak ja
nienawidzę kiedy oni wyciągają pochopne wnioski. Zawsze mam ochotę wywinąć im
jakiś numer, wiesz jakoś ich wkręcić lub coś.
- Hmmm,
widzieli jak się całowaliśmy, a gdybyśmy ich wkręcili i udawali dzisiaj parę.
- Jeśli
chcesz… - w jego oczach ujrzałam radość, ale przecież my będziemy tylko udawać,
może źle zrobiłam, że mu to zaproponowałam, ale gdybym teraz się wycofała
byłoby znacznie gorzej, jeszcze bardziej zraniłabym uczucia Kendalla.
- Ale tylko
dziś okej?
- Jasne.
Czyli jak Cię potrzymam za rękę czy dam całusa w policzek to nie oberwę po
mordzie?
- Nie –
oboje uśmiechnęliśmy się do siebie, złapałam Kendalla za rękę i ruszyliśmy w
stronę koca, na którym zgromadzeni byli nasi przyjaciele. Przyuważyłam, jak Ian
przymrużył oczy, które po chwili wlepił w nasze złączone dłonie.
- Dobra
gołąbeczki, mamy propozycję, żeby zrobić imprezę na plaży, jak już tutaj tak
siedzimy to możemy rozpalić ognisko, poprosimy ludzi żeby przynieśli coś
mocniejszego, w samochodzie mamy radio więc muzyczkę jakąś puścimy, trzeba
korzystać z życia. No to jak, zgadzacie się ?
- Jak dla
mnie brzmi świetnie – Kendall objął mnie w pasie i dał buziaka w policzek. Miny
naszych przyjaciół były nieocenione, osobiście ledwo powstrzymywałam się od
śmiechu, sądząc po minie blondyna trzymającego mnie w objęciach on także
walczył ze sobą aby się nie roześmiać. Wszystkich wmurowało, choć po chwili
zaczęli się do nas debilnie uśmiechać. No… prawie wszyscy. Dwie osoby z naszego
grona nie były zbytnio zadowolone. Ian cały czerwony na buzi, odwrócił głowę w
bok, a Carlos spuścił głowę w dół na chwilę, po czym ją uniósł i lekko się
uśmiechnął. Jeju, ten chłopak nawet nie wie jak mnie pociąga. Od pierwszego
dnia, od imprezy miałam wrażenie, że już go wcześniej poznałam, ale przecież to
nie możliwe, bowiem mieszkałam w Los Angeles. Ma zniewalający uśmiech, który
sprawiał, że się rumieniłam i wspaniale mi się z nim rozmawiało, choć do tej
pory jedynie mogliśmy porozmawiać na urodzinowej imprezie Jamesa. Ile ja bym
dała, żeby on mnie zauważył, żeby czuł chociaż odrobinę tego co ja czuję do
niego.
- A ty
Karolina co na to ? – nie wiedzieć czemu wszystkie oczy zostały skierowane na
mnie.
- Zgódź się –
kolejny całus w policzek od Kendalla. Czułam, że bardzo mu zależy, żebym
została. Obawiam się, że za bardzo wczuwa się w rolę, nie chcę żeby czuł się
jutro rozczarowany.
- Brzmi
ciekawie, chętnie zostanę
- W takim
razie dzwonimy po ekipę – Praktycznie wszyscy wyjęli telefony komórkowe i
zaczęli dzwonić, ja nie znałam tutaj nikogo, więc przeszłam się w stronę wody.
Zanurzyłam stopy w ciepłej wodzie i wlepiłam wzrok w piasek, w którym tkwiły
muszelki. Jedna wyjątkowo mi się spodobała. Była duża, a kształtem przypominała
serce, przy górnym krańcu była lekko uszczerbiona, ale mimo wszystko była
śliczna w pudrowym odcieniu różu.
-Jest
śliczna – wzdrygnęłam się, a muszelka upadła mi do wody.
-Jeju
przestraszyłeś mnie
-
Przepraszam, nie chciałem. Nie gniewasz się prawda ? – Latynos posłał mi
uśmiech, który momentalnie sprawił, że zrobiłam się czerwona, aby to ukryć
odwróciłam twarz, a rękę wyciągnęłam w stronę muszelki. W tym samym momencie
Carlos postanowił mi podać muszlę, a nasze ręce się spotkały. Chłopak zamiast
cofnąć swoją dłoń, ścisnął moją jeszcze bardziej.
- Karolina..
ty…ty i Kendall to tak na poważnie
Musze
przyznać, że na chwilę zapomniałam o naszym małym, wspólnym wkręcie z
Kendallem, dlatego, kiedy Carlos mi o tym przypomniał zaczęłam się śmiać.
-Jej,
przepraszam, nie powinienem o to pytać
- Nie, nie
spokojnie, nie o to chodzi.
- Więc o co
? – coś go smuciło, uśmiechał się od czasu do czasu ale sprawiał wrażenie
smutnego, przygnębionego.
-
Zobaczyliście jak Kendall mnie pocałował i zaczęliście snuć jakieś ploteczki,
więc doszliśmy do wniosku, że na jeden dzień możemy poudawać parę, żeby was
wkręcić. Tylko na jeden dzień. – na twarzy Carlosa pojawił się cień uśmiechu.
Na imprezie
pojawiło się dość sporo osób. Nikogo nie znałam. Snułam się między ludźmi i nie
mogłam sobie znaleźć miejsca. Się zamyśliłam, myślałam co dalej będzie ze mną,
moje życie od ponad tygodnia się zmienia, boję się, że nie dam rady tym
zmianom, że to wszystko okaże się dla mnie za trudne. Wpadłam na kogoś i
upadłam.
- Strasznie
Cię przepraszam. Karolina?!
- Mike?! Co
ty tutaj robisz ?
-
Przyszedłem z Jessicą. To naprawdę fajna dziewczyna, świetnie się dogadujemy.
- Cieszę
się, że poznałeś tutaj kogoś z kim możesz spędzać tyle czasu.
- Lecę, Jess
mnie woła, baw się dobrze.
Zauważyłam,
że parę metrów dalej siedzi samotnie Carlos. Cały czas sprawiał wrażenie
smutnego, a teraz oddalił się od wszystkich i usiadł zapatrzony w wodę. Ja za
dobrze się nie bawiłam, więc postanowiłam z nim porozmawiać, może uda mi się z
niego wyciągnąć co się stało.
- Carlos,
czy coś się stało? Cały dzień wydajesz się smutny. Może jak to z siebie
wydusisz to będzie Ci lżej.
- Wszystko
jest w porządku - ale ja wiem, że nie
było. Powiedział to prawie szeptem, a wzrok utkwiony miał gdzieś w przestrzeni.
- Przecież,
widzę, że nie jest. Możesz mi zaufać, jeśli nie chcesz o tym rozmawiać to
powiedz, uszanuję to. – zapadła długa cisza, doszłam do wniosku, że nic z tego,
czułam, że mu tylko przeszkadzam, dlatego podniosłam się i ruszyłam w stronę
znajomych mi twarzy dziewczyn.
- Nie,
Karolina, zostań, ja już po prostu nie daję rady…
Długo nie było ale nareszcie jest. Jak myślicie co trapi Carlosa ? Jak korzystając z ferii postaram się napisać kilka rozdziałów naprzód, żeby mieć w zapasie :)